FRAGMENT 1
(...)
Raimundo tego deszczowego dnia miał serię wykładów i błagał w duchu wszystkie moce świata, aby minęły szybko. Pierwszy tydzień naprawdę dał mu w kość. Zajęcia, wykłady, laboratoria… Gdy zobaczył listę (i grubość!) książek, których będzie musiał się nauczyć, aż go zemdliło. To nie tak, że w liceum był lekkoduchem, jeżeli chodzi o naukę. Traktował ją poważnie, dlatego od razu musiał wziąć się do roboty, bo ilość materiału udowodniła mu, że jeżeli odpuści na starcie, później nie da rady nadgonić zaległości. Więc zostawał w bibliotece, by kuć, a potem jeszcze powtarzał w domu. Narzucił na siebie spore tempo, gdzie nawet Pierre był pod wrażeniem.
Właśnie dlatego piątkowa obietnica relaksu tak bardzo go kusiła. Musiał oderwać się od studiów.
Niechętnie to przyznawał, ale chciał też trochę odpocząć od Pierre’a, szczególnie że od tygodnia się sprzeczali. Raimundo nie miał na myśli nic złego, nazywając go „antyspołecznym gburem”, oznajmił to w formie żartu, ale Pierre wziął sobie te słowa do serca. I nawet po tym, jak Raimundo przeprosił, Pierre zachowywał chłodny dystans. Jego fochy potrafiły trwać przez dłuższy czas i rozpoczynać kolejne sprzeczki – o wyrzucenie śmierci albo umycie naczyń. I zamiast wyrazić swoje niezadowolenie, zamykał się w sobie jeszcze bardziej, przez co Rai nie był pewien, czy Pierre jest zły na niego, na siebie, czy ogólnie na świat.
Raimundo tak naprawdę nie wiedział, co myśli Pierre.
Może się z tym nie zdradzał, ale ciągle miał Pierre’a gdzieś w głowie. Nie lubił, gdy ten nie odpisywał, nie lubił, gdy nie dzielił się myślami. Analizował dni z Pierre’em do tego stopnia, że czasem odpływał na wykładach, a potem gnał do biblioteki, by nadrobić materiał. Czuł, że zaczyna iść pod górkę, a Pierre mu nie pomagał. Nie dość, że dopadał go stres związany ze studiowaniem medycyny, to dodatkowo jego partner nie ułatwiał mu zadania.
A ich poranna sprzeczka o zajmowanie łazienki wcale nie pomogła. Westchnął ciężko i wyciągnął telefon z torby. Napisał szybko:
skarbie nie klocmy sie, ok? to na pewno nieporozumienie. jutro zaczynamy nasz weekend już mam wszystko zaplanowane :)
Przetarł twarz i wpatrywał się w jeden punkt holu, nerwowo obracając telefon w dłoni.
– Odpłynąłeś? – Hubert usiadł obok Raia, wyraźnie rozbawiony beznamiętnym spojrzeniem kolegi. – Czy już się poddajesz po pierwszym wykładzie z anatomii?
Rai przetarł twarz, ale ostatecznie się uśmiechnął.
– Umieć wszystkie nazwy tkanek i komórek po łacinie? Luzik.
– Tak trzymaj, mordeczko. O, pora na nas.
Drzwi do auli otworzyły się i studenci ruszyli, by zająć miejsca na sali wykładowej.
FRAGMENT 2
(...)
Polecona przez Huberta siłownia znajdowała się w galerii handlowej Copernicus, co oznaczało, że Raimundo musiał jechać prawie na drugi koniec miasta. Nowy kolega czekał przed budynkiem, niedaleko głównego wejścia.
Powitali się uściskiem dłoni. Weszli do środka i udali się na pierwsze piętro, gdzie Raimundo wykupił jednorazowy wstęp, aby sprawdzić siłownię i jej sprzęt.
– Wyglądasz na zmęczonego – poinformował go Hubert, gdy już się przebierali w szatni. Raimundo mimowolnie rzucił okiem na ciało kolegi, które mu zaimponowało. Musiał naprawdę trenować od dłuższego czasu.
Raimundo w odpowiedzi ziewnął i roześmiał się.
– Tak, sorry. Dopiero co wróciłem z Krakowa.
– Serio? Taki kawał drogi tylko na weekend?
– Musiałem odkupić winy – odpowiedział Raimundo. – Poza tym współlokatorka potrzebowała mieszkania dla siebie.
– Byłeś w Krakowie z kimś? – dopytał.
– Uhm. No tak.
Hubert roześmiał się i pokręcił głową.
– Co? Coś nie tak?
– Nie, szkoda mi tylko trochę tych dziewczyn z wydziału.
– Co masz na myśli? – Rai spojrzał na niego zdezorientowany. – Jakich dziewczyn?
– Żartujesz, prawda? Prawie wszystkie laski się na ciebie czają. Nic dziwnego, skoro prawie z każdą flirtujesz. Taki z ciebie gracz? – dodał ze złośliwym uśmiechem.
– Czają? Flirtuję? – Rai pokręcił głową. – Nie, to nie tak! Z nikim nie flirtuję, naprawdę! Nie jestem graczem!
– Rai, spoko, dla mnie nie ma problemu – odpowiedział i klepnął go ramię. – Gdybym tak wyglądał, też bym się pławił w laskach. Masz taki komfort, że możesz sobie wybrać, z kim chcesz być.
– Posłuchaj, ja naprawdę nie flirtuję z tymi dziewczynami – mówił odrobinę spanikowany. Absolutnie nie chciał, by na wydziale mówiono o nim jak o playboyu. – Po prostu z nimi gadam, tyle. Jestem, nie wiem, uprzejmy?
Nigdy by nie pomyślał, że którakolwiek z nowych koleżanek na wydziale odczytała jego zachowanie jako flirt. Może jego uprzejma postawa była tak odczytywana? Nie miał na celu nikomu dawać jakiejś nadziei albo wykazywać zainteresowania większego niż koleżeństwo.
– I na dodatek nie zdajesz sobie z tego sprawy? – ocenił Hubert. – Pewnie właśnie to tak kręci te wszystkie dziewczyny. Kurczę, to jest to! Im mniej się starasz, tym bardziej za tobą latają. Genialne!
– Ja… Nie wiem – odparł Raimundo, analizując jego początek relacji z Pierre’em. W słowach Huberta była prawda, bo im mniejsze zainteresowanie wykazywał nim Pierre, tym bardziej Rai chciał się z nim zobaczyć. – A co z tobą? Ktoś ci wpadł w oko?
– Nie. Jeszcze liżę rany po ostatniej dziewczynie – odpowiedział ponuro. – Moją nową damą jest siłka.
– Co się stało? – dopytał Rai, chcąc zmienić temat.
– Wiesz, to było liceum, więc wcale nie tak dawno. Myślałem, że to miłość na zawsze, ale okazało się kompletnie inaczej. W sensie… Niby ze mną była, ale wcale nie lubiła tego okazywać. W pewnym momencie dotarło do mnie, że ona się mnie wstydzi. I to było najbardziej chujowe uczucie na świecie, gdy myślałem, że osoba, którą kocham najbardziej, po prostu nie chce pokazywać innym, że jesteśmy razem. Wspólne imprezy u znajomych, ale udawaliśmy, że nic nas nie łączy. Potajemne randki, ciągłe sekrety. To zrobiło się męczące. W końcu zebrałem się na odwagę i zerwałem z nią.
Rai wpatrywał się w Huberta pustym wzrokiem. Jego słowa ścisnęły go za serce bardziej, niż powinny. Zrozumiał, że właśnie znajduje się w podobnej sytuacji co Hubert.
– Dobra, gotowy. Ty? – rzucił Hubert, najwidoczniej chcąc zamknąć temat.
Rai, poirytowany własnymi myślami i wątpliwościami, skinął głową, a potem dał sobie wycisk. W jego głowie wciąż tłoczyły się nieprzyjemne, irytujące myśli. Gdy podnosił ciężary, uznał, że musi pogadać z Pierre’em o przyszłości ich relacji. Obiecali to sobie – rozmawiać i nie okłamywać się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz