Rozdział
30 — Randka
Cyrus gwizdnął.
— Na dzisiaj wystarczy! — oznajmił głośno. — Dziękuję za dobry trening.
Do zobaczenia w sobotę.
Pokiwaliśmy głowami, a ja usiadłem na parkiecie, oddychając głośno.
Dzisiejszy trening był wyjątkowo wyczerpujący. Musiałem trochę odpocząć, bo
nawet dojście do szatni obecnie nie wchodziło w grę. Zamknąłem oczy i słyszałem
kroki mojej drużyny, która śmiejąc się i dyskutując o dzisiejszej grze,
oddalała się do szatni.
Teraz, gdy miałem chwilę spokoju, wróciłem do zachowania Bazylego.
Poznanie jego historii było dla mnie czymś uciążliwym. Nie byłem pewien czy
chciałem wiedzieć to co mi opowiedziała Flora. Oczywiście, było to przydatne
przed ewentualnym szantażem mojego złotookiego przyjaciela, ale ciążyło mi to
na sercu.
Właśnie. Przyjaciela? Czy dalej mogłem określać go takim mianem, wiedząc,
że potrafi tak dokładnie i skrupulatnie osaczać ofiarę, by potem ją zmiażdżyć?
I czy Bazyli naprawdę taki był? Zły i okrutny, ale perfekcyjnie zamaskowany.
Jeżeli taki było, czemu Marek się z nim przyjaźnił? Jasne, rozumiałem to,
że Marek potrafi dostrzec dobro nawet w najbardziej zepsutej jednostce, ale czy
można aż tak naiwnie komuś ufać?
Tym bardziej, że teraz rozumiałem dlaczego moja paczka nie lubiła
samorządu. To wszystko dlatego, że to Bazyli naopowiadał kłamstw. A jego
szlachetni przyjaciele stanęli po jego stronie, nie znając całej historii.
Walczyłem w sobie, aby nie poinformować o tym Marka, ale obiecałem Florze, że
użyję tej wiedzy tylko w ostateczności, gdyby Bazyli zaatakował.
Westchnąłem cicho.
Nie tylko szkolne życie było moim problemem. Odkąd dołączył do nas Ariel,
zauważyłem jak daleko w tyle jestem w porównaniu z innymi. Dogonienie ich
wszystkich mogło być naprawdę niemożliwe. Z jakiegoś powodu czułem też ból, gdy
uświadomiłem sobie, że nigdy nie będę na równi z Gabrielem.
Położyłem się na boisku i zasłoniłem oczy dłonią. Musiałem odpocząć.
Ganianie za nimi wszystkimi obdzierało mnie ze wszystkich sił. Tym bardziej,
gdy uświadomiłem sobie, że Cyrus może chcieć cofnąć mnie do rezerwowych. W
końcu na moim miejscu pojawił się Ariel, a szóstka regularnych to wystarczająca
ilość.
Z jakiegoś powodu by mnie to zabolało mocniej niż wszelkie faule podczas
meczów. Oznaczałoby to, że cały mój wysiłek idzie na marne. A na chwilę obecną
nie szło mi rewelacyjnie z grą.
Usłyszałem zbliżające się kroki, ale nawet nie drgnąłem. Ktoś zatrzymał
się przy mnie.
— Co ci jest? — usłyszałem przyjemny głos Gabriela.
— Odpoczywam — odparłem.
— Nie możesz w szatni?
— Daj mi chwilę — odpowiedziałem z westchnięciem. — Naprawdę muszę
odpocząć.
Sądząc po odgłosie, Gabriel usiadł przy mnie i milczał. Nie widziałem
jego twarzy, ale jego oddech już powoli wracał do normy. — Nie daję rady…
— Hę? Z czym? — zapytał zaskoczony.
— Te treningi… dalej jestem słaby. Myślałem, że po paru miesiącach coś
się zmieni, ale dalej brakuje mi waszej siły, szybkości, wytrzymałości… A teraz
jeszcze pojawił się Ariel, kolejny poziom w górę. Boję się, że Cyrus wyrzuci
mnie z drużyny…
— Zwariowałeś? Jeżeli Cyrus miałby cię wyrzucić to tylko za takie
pierdolenie — warknął. — Jesteś w drużynie, tak? Dajesz z siebie wszystko.
Cyrus sam chciał, abyś dołączył, bo widzi w tobie talent. I myślę, że sam jest
świadom tego, że jeszcze potrzebujesz czasu.
— Staram się… naprawdę się staram.
— Wiem to. I on to wie. I reszta drużyny wie.
Dalej leżałem z zasłoniętymi oczami. Gabriel westchnął i dźwignął się z
podłogi. Jego buty zapiszczały przy tym. Szturchnął moją rękę, abym w końcu
otworzył oczy. Gdy to zrobiłem, dostrzegłem nad sobą jego wyciągniętą dłoń.
— Chodź — powiedział. — Wstawaj już. Pójdziemy gdzieś razem.
— Hę? Po treningu…?
— Tak, po treningu. Widzę, że potrzebujesz trochę luzu — oznajmił hardo i
wpatrywał się we mnie. Skinąłem głową i ująłem jego dłoń. Pomógł mi wstać, a
potem razem ruszyliśmy do szatni. Tam panowała całkiem pozytywna atmosfera, gdy
Filip wił się wokół ławki udając striptizerkę.
— Kapciu Cytrusie — zamruczał przyjemnie. — Pomiziaj mnie po brzuszku…
— Prędzej wydrapię sobie oczy — odparł niewzruszony.
— To chociaż pięć dyszek w bokserki… — kontynuował Filip.
— Twoje ukryte tendencje do homoseksualizmu zaczynają mnie niepokoić —
westchnął Cyrus, a ja i Gabriel wymieniliśmy się spojrzeniami. — Dawid, ogarnij
go.
— Rozkaz, kapitanie — odpowiedział chłopak i uderzył swojego przyjaciela
łokciem
w brzuch. Ten zginął się w pół i spadł z ławki.
w brzuch. Ten zginął się w pół i spadł z ławki.
— Zdrajca — syknął.
— Celowałem niżej — uśmiechnął się Dawid.
— Jak prace nad logiem? — zapytał Cyrus.
— Właśnie chcieliśmy z tobą o tym porozmawiać — przyznał Dawid i sięgnął
do swojej torby ignorując obolałego Filipa. Wyjął teczkę, a w niej trzymał
swoją pracę. — To moja propozycja.
— I ja mam swoją — dodał Gabriel podając kartkę kapitanowi.
— Samson też mi dał swoją. Mamy trzy propozycje… hm — zastanowił się, a
potem westchnął ciężko. — Niech kobieta zadecyduje. Roksana ma dobry gust…
Właściwie to gdzie jest moja siostra?
— Na mnie nie patrz — prychnął Filip.
— Jesteś ostatnim podejrzanym — odpowiedział. Blondyn jęknął.
— Niemiłe.
— Panowie! — Drzwi do szatni otworzyły się hukiem. Do środka wparowała
poszukiwana rudowłosa. Większość z nas zamarła bo była w trakcie przebierania
się. — Jest sprawa wagi państwowej!
— Już mówiłem, że nie spotkam się z prezydentem — westchnął Filip.
— Marz dalej — odpowiedziała. — Zadzwoniła dzisiaj do mnie dziennikarka.
Chce
z wami zrobić wywiady do magazynu „Basket”.
z wami zrobić wywiady do magazynu „Basket”.
Większości z nas opadła szczęka. Magazyn „Basket” był najpopularniejszym,
koszykarsko—tematycznym magazynem w Polsce. Przeważnie pisali tam o gwiazdach
NBA albo o kilku polakach, którzy mieli okazję się w niej znaleźć. Oczywiście
nie pomijali sportu w Polsce, ale nie możemy się oszukiwać, że tutaj ten sport
nie budził takiego zainteresowania jak piłka nożna czy siatkówka. A jednak,
magazyn postanowił przeprowadzić z nami wywiady.
— Chcą przyjść na wasz trening, zrobić parę wywiadów, sesja zdjęciowa też
wchodzi
w grę — kontynuowała Roksana.
w grę — kontynuowała Roksana.
— Zastanawiające — stwierdził Cyrus. — Czemu teraz?
— Powiedziała, że od dawna obserwują wasze poczynania. I zdobycie
mistrzostwa Warszawy ostatecznie ich przekonało do tego, aby się wami
zainteresować. Innymi słowy… jesteście sławni.
— Bez przesady — ostudził naszą radość Cyrus. — My tylko gramy. Czy ten
wywiad coś nam da?
— Erm… prestiż? Kasę? Możliwości rozwoju w stronę koszykówki — wymieniła
Roksana. — Doprawdy, braciszku, wcale nie myślisz.
— Kiedy chcą się z nami spotkać?
— Kilka razy w przeciągu marca i kwietnia. Chcą zrobić coś jakby reportaż
o drużynie. Chcą skończyć przed rozpoczęciem mistrzostw województwa.
Popatrzyliśmy po sobie. Nie wiedzieliśmy jak miałoby to wyglądać, ale
oferta była kusząca. Cyrus zastanawiał się kilka minut nim podjął decyzję
zachęcany przez nasze pomrukiwania. To do niego miało należeć ostateczne
zdanie, ale skinął głową.
— Świetnie! — pisnęła Roksana. — Zadzwonię do nich i powiem, że się
zgodziliście!
Cyrus westchnął, gdy jego siostra wybiegła z szatni.
— Nie uniknę zdjęć, prawda?
Pokręciliśmy głowami.
Powoli wszyscy zaczęli się rozchodzić. Gabriel poczekał na mnie, aż wezmę
prysznic. Gdy opuściłem halę, zapiąłem szczelniej kurtkę. Było coraz zimniej.
Spadło dużo śniegu przez co komunikacja miejska potrafiła od czasu do czasu
zdenerwować człowieka. Ale zawsze brałem pod uwagę to, że to nie kierowcy
autobusów zasypują nas białym puchem.
— To gdzie idziemy? — spytałem Gabriela.
— Pomyślałem, że kino jest dobrym pomysłem. I potem jakaś kolacja. Co byś
trochę podrósł…
— Ha, ha — odparłem ponuro. — Zabawne.
Było już ciemno, gdy opuszczaliśmy teren hali. Pomarańczowe światła
latarni oświetlały nam drogę przez zakorkowaną i zatłoczoną Warszawę. Nie ważne
jaka była pora roku, w centrum zawsze było tłoczno. Ludzie się gdzieś spieszyli
i zasiewali w moim sercu strach przed byciem dorosłym. Zdawali się nie widzieć
otaczającego ich świata zbyt zatroskani i zmęczeni.
Dzięki tramwajowi dotarliśmy do Arkadii. Zawsze lubiłem tę wielką kręcąca
się kulę na szczycie wieży. Mogłem się na nią gapić jak głupi przez kilka
minut. Tym razem jednak byłem poganiany przez swojego chłopaka.
— Kobieta w czerni — przeczytałem na rozpisce, gdy już znaleźliśmy się
pod kinem. — Harry Potter?
— Prawie — zaśmiał się. — Chcesz obejrzeć?
— Czemu nie? — odparłem.
Zakupiliśmy bilety i weszliśmy na salę. Sala była w połowie pełna. W
większości przez młodsze dziewczyny, które przybyły wzdychać na widok idola.
Musiałem przyznać, że i ja byłem ciekawy tego czy główny bohater dobrze spełni
się w tej roli.
— I oto jesteśmy — uśmiechnął się Gabriel. — Lepiej?
— Trochę tak — przyznałem. — Dziękuję.
— To mój obowiązek, abyś poczuł się lepiej — odparł. — Myślisz, że będzie
straszny?
— Nie wiem — wzruszyłem ramionami. — Horrory są przeważnie przewidywalne.
Film rozpoczął się. I musiałem przyznać, że nie był aż tak zły, chociaż w
połowie się wszystkiego domyśliłem. I parę razy podskoczyłem na miejscu wśród
pisków. Gabriel próbował się jakoś trzymać, ale w jednej scenie wydał z siebie
dziwny dźwięk, coś między jękiem, a bólem przez co parsknąłem śmiechem, a on
obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem.
— Nie lubię horrorów — stwierdził Gabriel, gdy opuszczaliśmy salę.
— To czemu chciałeś na to iść?
— Myślałem, że to będzie bardziej potterowate — westchnął. — Ech…
— Odprowadzę cię do domu — obiecałem.
— Niewiele to da. Olga nocuje u babci. Będę sam w domu. Chyba, że…
— Pójdziesz spać do babci?
— Ty przenocujesz u mnie — uśmiechnął się.
— Znowu? Rodzice zaczną coś podejrzewać — westchnąłem.
— Powiedz, że organizuję spotkanie drużyny i, że wszyscy tam będą.
— Mogę spróbować…
Nie lubiłem perspektywy okłamywania rodziców, ale z drugiej strony bardzo
chciałem spać u boku Gabriela. Tym bardziej, że w naszym związku wszystko szło
całkiem dobrze. Nie kłóciliśmy się (za często) i raczej wesoło spędzaliśmy ze
sobą czas. Niczego więcej nie oczekiwałem od niego na tym etapie. Chociaż dzisiaj
Gabriel okazał wsparcie wobec mnie jeżeli chodzi o koszykówkę.
— To gdzie teraz? — zapytałem.
Gabriel zamyślił się chwilę.
— Pomyślałem, że mogę ci coś ugotować.
— O! I to jest bardzo dobry pomysł — uśmiechnąłem się. — Planujesz coś?
— Powiedzmy, że mam wizję… Muszę tylko wstąpić do sklepu.
Wróciliśmy autobusem w nasze rejony miasta. W międzyczasie zadzwoniłem do
rodziców i tak jak przypuszczałem, nie było łatwo. Moja mama już stawała na
głowie jeżeli chodzi o moje matury, a był dopiero początek marca. W końcu po
dziesięciu minutach dyskusji zgodziła się, ale miałem zabrać ze sobą psa ze
względu na to, że rano nie będzie miał się kto nim zająć.
Skorzystałem z okazji i będąc u siebie w pokoju spakowałem kilka rzeczy.
Zgarnąłem Leo i wróciłem do Gabriela, który czekał na mnie pod blokiem.
— Jutro będę się cały dzień uczył — oznajmiłem. — Moja mama myśli, że nie
zdam.
— Rozumiem. Moja babcia i ciocia też lekko panikują — westchnął. — Zero
wiary…
— Zero wiary — przyznałem.
Podczas gdy Gabriel robił szybkie zakupy, ja czekałem pod sklepem z Leo.
Mojego psa bardzo radowała obecność śniegu i co chwila próbował się w nim
wytarzać. W końcu się poddałem przed powstrzymywaniem go i skończyło się tak,
że miał mokre futro.
— Mam wszystko czego potrzebuję — poinformował Gabriel, gdy opuścił sklep
i uniósł siatkę wypełnioną produktami. — Chodźmy.
Podczas gdy Gabriel rozlokował się w kuchni ja wyczyściłem łapy Leo, aby nie
nabrudził w domu mojego chłopaka. Gabriel rozpakował wszystkie potrzebne
składniki i zaczął profesjonalnie je przyrządzać, a ja jak zwykle siedziałem na
stołku. Nawet Leo został zwabiony przez przyjemny zapach, który wydobywał się z
kuchni.
— Co robisz?
— Niespodzianka — odparł. — Właściwie nie powinno cię tu być.
Westchnąłem lekko.
— Wyganiasz mnie?
— Tak. Idź do mojego pokoju i czymś się zajmij.
Wyglądało na to, że Leo miał więcej przywilejów, bo mógł zostać w kuchni.
Ja za to wszedłem do pokoju Gabriela i usiadłem na jego łóżku. Rozejrzałem się
uważnie, próbując zignorować pogwizdywanie mojego chłopaka. Położyłem się na
plecach i zamknąłem oczy. Jak zwykle nie pościelił łóżka.
Przekręciłem głowę i wziąłem głębszy wdech. Tak, czułem jego zapach.
Co ja robię?, skarciłem się w myślach. Ale potem ponownie nabrałem
powietrza. Jego zapach był naprawdę odurzający. Silny. Zastanawiałem się czy to
on ma taki wyjątkowy zapach ciała, czy to przez to, że mi się podoba, wyczuwam
go bardziej? Nigdy nie zwracałem uwagi na to jak pachną inni ludzie. A teraz…
miałem wrażenie, że jestem uzależniony.
Przekręciłem się cały, aby móc zbliżyć się do poduszki.
— Nat? — usłyszałem jakby z oddali. Otworzyłem oczy. Wokół mnie panowała
ciemność. Jedynym bodźcem było lekkie szturchanie ramienia. — Nat?
Otarłem czoło i usiadłem. W ciemnym pokoju siedziałem tylko ja i Gabriel.
Nawet w ciemności dostrzegłem jego oczy i kontury twarzy. Siedział obok mnie,
na skraju łóżka.
— Zasnąłem? — podrapałem się po głowie i zmierzwiłem włosy.
Skinął głową.
— Nie chciałem cię obudzić — odparł. — Myślałem, że coś ci się stało.
— Nie, wszystko w porządku. Kolacja gotowa?
— Jak najbardziej — odparł. Pocałował mnie. — Chce ci się jeść?
— Tak. Jestem głodny — przyznałem. Skinął głową.
— Poczekaj. Przyniosę jedzenie tutaj — oznajmił. Złapałem go za rękę i
przytrzymałem. Spojrzał na mnie zaskoczony. Przyciągnąłem go do siebie z siłą o
jaką bym się nie podejrzewał. Gdy znów się koło mnie pojawił, zaatakowałem jego
usta. Wydał z siebie zdziwiony odgłos, gdy go popchnąłem na poduszkę.
— Nat… — jęknął, a potem pozwolił na to, aby kontynuował. Pocałowałem
jego szyję i zacząłem szarpać jego koszulkę. Pozwolił mi na zdjęcie jej.
Widziałem już jego nagie ciało. Jednak było to w szatni lub pod prysznicem i
mogłem tylko nacieszyć wzrok. A teraz… mogłem poczuć jego ciało. Jego silne,
muskularne ciało, które było efektem wielogodzinnych treningów i walecznych
meczów.
Dłońmi zjechał po moich plecach, a mną wstrząsnął dreszcz. Wróciliśmy do
całowania. Ugryzłem go w szyje, a on zaśmiał się i syknął cicho.
— Co w ciebie wstąpiło?
Nie odpowiedziałem. Dłońmi zjechałem do jego paska próbując dalej
zatrzymać usta przy jego własnych. Wstrząsnęło mną, gdy jego ciepły oddech
musnął moje wargi. Przekręcił głowę i pocałował mój policzek.
— Gabriel — jęknąłem.
Polizał mój policzek i poczułem, że wsuwa dłoń w moje włosy.
— Nat — szepnął. — Nat… — powtórzył.
Jego głos zaczął się oddalać. Nie wiedziałem czemu, ale to przyjemność
musiała tak na mnie działać. Ponownie jęknąłem. Otworzyłem oczy.
Teraz leżałem sam w pokoju, a przy mnie siedział Leo. Lizał mnie po
policzku, a nade mną stał Gabriel. Uśmiechał się pod nosem.
— Zasnąłeś.
— Chyba t—tak — odparłem. Usiadłem, aby Leo już przestał mnie liczyć.
— Śniło ci się coś? — zapytał niewinnie.
— Nie — podniosłem tak, aby nie dostrzegł wybrzuszenia w moich spodniach.
— Kolacja gotowa?
— Jak najbardziej. Właśnie dlatego przyszedłem cię obudzić. Chrapiesz.
Ale to całkiem urocze.
Spuściłem głowę i się zarumieniłem. Poczochrał moje włosy i powiedział
mi, abym poczekał to przyniesie jedzenie. Dalej myślałem o tym co właśnie mi
się przyśniło. Leo wpatrywał się we mnie intensywnie jakby próbował odgadnąć co
mi jest. Niestety gdybym wpuścił go w moje myśli mógłby się spalić ze wstydu za
swojego pana. A ja? Ja niestety czułem, że policzki mi płonął. Nigdy nie miałem
myśli tego typu. Jasne, faceci mi się podobali, zwłaszcza nago, ale nigdy nie
miałem snu erotycznego. Swoją drogą dobrze, że w ogóle jakiś miałem, bo
słyszałem już w gimnazjum, że niektórzy potrafili coś takiego wyśnić.
Najwidoczniej w dojrzewaniu też byłem daleko w tyle.
Gabriel przyniósł kolację. Zaskoczył mnie bo przygotował przystawkę,
danie główne i deser. Byłem prawie oczarowany. Obserwowałem go uważnie, a on
odpowiadał tym samym. Chyba się denerwował.
— Jest świetne — wyznałem próbując przystawki składającej się z lekkiej
sałatki. — Nie denerwuj się.
— Nie wiem czy nie za dużo fety…
— Fety nigdy za dużo — odpowiedziałem. — Jak to się stało, że lubisz
gotować? Pomijając to, że musisz teraz opiekować się siostrą i w ogóle. Czy…
wcześniej też to lubiłeś?
Dobrze wiedzieliśmy, że „wcześniej” oznaczało przed śmiercią jego
rodziców.
— Chyba lubiłem gotować od dziecka — zamyślił się. — Mama się śmiała, że
będę kucharzem. Często jej pomagałem, sam nie wiem czemu… Pokazała mi też parę
kucharskich sztuczek. Poza tym uznałem, że gotujący facet to sexy sprawa.
— Oj, tak — przyznałem. Zaśmiał się szczęśliwy. Po przystawce podał
lasagne. Uśmiechnąłem się na jej widok, bo bardzo lubiłem włoską kuchnię.
Trafił w mój gust
i z zadowoleniem jedliśmy dalej.
i z zadowoleniem jedliśmy dalej.
— Powiedz mi coś o sobie czego nie wiem — zażądał nagle. Zamyśliłem się
chwilę.
— Śpiewałem w szkolnym zespole w gimnazjum.
— Serio?
— Tylko przez rok — wzruszyłem ramionami. — Później mnie to nie kręciło.
— Nic dziwnego, że wygrałeś konkurs karaoke.
— A ty? Nie śpiewasz?
— Nie. Nie potrafię — odparł.
— Śpiewać każdy umie. Trochę lepiej, trochę gorzej…
— Jasne — prychnął. — Nie słyszałeś mnie jak śpiewam, co?
— Nie — pokręciłem głową. — Może jakąś włoską balladę? Tak tematycznie?
Zrobił niezadowoloną minę i spojrzał na swoje jedzenie. Wbił widelec w lasagne
i westchnął.
Zrobił niezadowoloną minę i spojrzał na swoje jedzenie. Wbił widelec w lasagne
i westchnął.
— Nie. Nie ma takiej opcji.
— Szkoda — westchnąłem.
Zjedliśmy danie główne, a potem pojawił się deser. Zamrugałem oczami, gdy
postawił przede mną szklankę z białym, gęstym płynem ozdobiony bananami.
— Czy to…?
— Shake waniliowy — dokończył. — Pomyślałem, że go lubisz, skoro zawsze
zamawiasz go w McDonaldzie.
— Sam zrobiłeś shake’a? — spytałem. Z moich oczu wyleciały gwiazdki
radości. Chyba je dostrzegł, bo uśmiechnął się szeroko.
— Starałem się — usiadł obok ze swoją szklanką. — Zdrowie.
— Zdrowie — stuknęliśmy się szklankami, a potem pociągnąłem płyn przez
słomkę. Westchnąłem z zachwytem, a on wyszczerzył zęby.
— Dobre?
— Rewelacja — szepnąłem. — Chcę takie częściej.
Smak był idealnie słodki. Nie mdlący, ani nie umiarkowany. Dodatkowo smak
bananów był fantastycznym dodatkiem. Piłem szybko, aż rozbolał mnie brzuch.
— Smakowało?
— Tak. Dziękuję za kolację. Nie wiem jak się odwdzięczę. Na pewno nic ci
nie ugotuję.
— Na pewno znajdziemy jakąś nagrodę dla mnie.
Nachylił się ku mnie, dwuznacznie unosząc brwi. Zrobiło mi się gorąco,
ale przybliżyłem się i pocałowałem go. Jego usta smakowały teraz słodyczą
wanilii. Westchnąłem cicho i przyczepiłem się do niego bardziej.
— Słodko smakujesz — westchnąłem.
— Ty też — odparł.
Całowanie szło nam nieźle, zwłaszcza gdy przenieśliśmy się na łóżko. Po
drodze zgasiliśmy światło. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale czułem
coraz większe podniecenie. Przeklinałem mój organizm, że tak reaguje. Czy to
czyniło ze mnie zboczeńca? Że chciałem ujrzeć go nago? Dotknąć jego ciała? Bo
nawet po krótkim śnie dalej piekły mnie dłonie, gdy tylko przypomniałem sobie
ciepło jego ciała. Przysunąłem się bliżej
i westchnąłem, gdy mnie mocniej objął.
i westchnąłem, gdy mnie mocniej objął.
— Nat — szepnął cicho.
— Hm?
Przejechał dłonią po moim ciele i zatrzymał się na biodrze.
— Co ci się śniło? Dzisiaj.
— Nic takiego — odpowiedziałem.
— Wymawiałeś moje imię…
— N—Narawdę? — Po tym pytaniu, milczałem.
Skinął głową.
— Nie wiem czy jestem… gotowy — dodałem szeptem.
— Rozumiem — cofnął dłoń na plecy. — Możemy poczekać.
Nawet nie wie jak bardzo nie chciałem czekać. Ale nie czułem się jeszcze
gotowy na ten krok. Bo to dla mnie wiele znaczyło. To miało być wielkie
przeżycie i nie traktowałem tego drobiazgowo. Nie chciałem, aby pierwszy raz
był kwestią mojego narastającego popędu.
Przytuliłem się do Gabriela i westchnąłem cicho. Pocałowałem go w czoło.
— Wezmę prysznic.
— Jasne.
Z trudem, ale odczepiłem się od niego. Zgarnąłem swoje rzeczy i poszedłem
do łazienki. Umyłem się, starając się nie wyskoczyć nagle z wanny i pognać do
Gabriela. Gdy przeszukiwałem torbę, zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem żadnego
t—shirtu.
Wychyliłem głowę przez drzwi.
— Gabriel?
— Hm? — usłyszałem z kuchni. Zmywał naczynia.
— Nie wziąłem t—shirtu — jęknąłem. — Mogę od ciebie pożyczyć? Wiem… że
jesteś większy, ale nie chcę spać w tym w którym chodziłem cały dzień.
— Jasne, nie ma sprawy.
Przeszedł do swojego pokoju, a potem wrócił z koszulką. Otworzyłem drzwi,
aby ją zgarnąć. Wtedy zdałem sobie sprawę, że stoję przed nim jedynie w
bokserkach. Obserwował mnie, a ja jego. Przełknąłem ślinę.
— Dwóch facetów w jednym domu — zacząłem powoli. — To…
— Niebezpieczne? — spytał.
— Tak — odparłem.
Czułem, że moje mięśnie stwardniały. Nie mogłem się poruszyć. Za to
Gabriel mógł. Nachylił się i mnie pocałował. Jęknąłem, przeklinając swoją
bezsilność. Oddałem pocałunek. Przyciągnąłem go do siebie i zaczęliśmy się
całować w bardzo namiętny sposób. Wjechałem dłońmi pod jego koszulę i poczułem
mięśnie, które zaczęły mnie już nawiedzać w snach. Gabriel objął mnie i
podniósł bez problemu. Przenieśliśmy się do jego pokoju zamykając drzwi. Biedny
Leo szczeknął raz, ale zignorowaliśmy go.
Poczułem pod sobą chłodny blat stołu. Jęknąłem trochę i wygiąłem plecy w
łuk. Usiadłem szybko i ściągnąłem z niego jego t—shirt. Teraz jego górną część
ciała zakrywał jedynie łańcuszek. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie. Nasze
klatki piersiowe zetknęły się ze sobą i po raz pierwszy nic ich nie dzieliło.
Całowaliśmy się dalej, a jego dłonie zjechały do moich bokserek. Jęknąłem i ze
wstydem pozwoliłem mu na ich zdjęcie.
— Gabriel — dyszałem, gdy przerwaliśmy na chwilę pocałunek, aby móc
złapać oddech. Moje ciało płonęło z pożądanie. Prawie wkraczałem w etap pożogi.
Jęknąłem, gdy pulsujący ból w okolicach krocza nabrał na sile.
Gabriel ugryzł mnie w ramię, a potem ustami zjechał po moim boku,
zostawiając tam ognisty, a zarazem mokry ślad. Poruszałem biodrami i
zasyczałem.
— Jesteśmy chętni, hę? — zaśmiał się, gdy całował mój brzuch. Potem
uklęknął,
a poczułem jego pocałunki na udzie.
a poczułem jego pocałunki na udzie.
— Pośpiesz się — sapnąłem. Wariowałem. Jeszcze kilkanaście minut temu
chciałem utrzymać celibat, a teraz prawie odchodziłem od zmysłów. Złapałem jego
silne ramię
i oparłem się na nim. On całował wewnętrzną część moich ud, a potem…
i oparłem się na nim. On całował wewnętrzną część moich ud, a potem…
Wyprostował się, ponownie całując mnie w usta. Z zawodem przejechałem
paznokciami po jego plecach.
— Jesteś okropny — syknąłem. Zaśmiał się, ale znów zaczęliśmy się
całować. — Proszę…
— To takie urocze — zaśmiał się, gdy pocałował moją szyję. — Jesteś taki
blady…
— Przepraszam…
Pokręcił głową. Schylił się i spełnił w końcu moją prośbę. Nie jęknąłem.
Krzyknąłem. Tak, zdecydowanie krzyknąłem, gdy poczułem jego ciepłe usta na
mojej męskości. Przed oczami widziałem gwiazdki i na moment zapomniałem jak się
oddycha. Brutalnie pociągnąłem go za włosy, zapominając, że jednak mam trochę
siły. On jęknął, a to sprawiło, że zapragnąłem więcej. Oddychałem głośno i
pozwalałem mu na sprawianie mi przyjemności. Nie miałem nic przeciwko. A
chciałem więcej. Poczułem jak obejmuje mnie muskularnymi rękoma i przysuwa do
siebie. Skuliłem się, a jego włosy połaskotały mnie po brzuchu.
Zbliżałem się. Musiał to wyczuć, bo przerwał i wyprostował się.
— No nie, człowieku, zabijesz mnie — jęknąłem. Uśmiechnął się lekko.
— Nie pozwolę, abyśmy skończyli tak szybko — szepnął. — Ale najpierw…
muszę udowodnić ci kto zna cię najlepiej.
— Chyba ty…
— Taaa… „chyba” — warknął cicho, ale i erotycznie. — Nie może być
wątpliwości.
Popchnął mnie, tak że wylądowałem na zimnym blacie. Znów syknąłem i
wygiąłem się w łuk. Jego długie ręce pozwoliły mu zatrzymać moje nad własną
głową. Ponownie poczułem jego pocałunki na swoim ciele. Szlag, czułem, że
płonę. Nigdy nie byłem w takim stanie. Zawsze czułem chłód i pustkę. A teraz…
to ciepło… to przyjemne ciepło… ta bezwstydna przyjemność. I zachłannie
chciałem więcej.
Ponownie poczułem jego usta na mojej męskości. Prawie zawyłem, a on dalej
się bawił. Trochę drażnił, przestawał, by ponownie zacząć i uderzyć mnie
podwójną siłą przyjemności.
Przytrzymywał moje dłonie, którymi tak bardzo chciałem poruszyć. Czułem
się bezwładny i całkowicie mu podległy. A najgorsze było to, że wcale z tej
niewoli nie chciałem się wyrywać. Tym bardziej, że Gabriel przyspieszał.
— Gabriel — jęknąłem. Powtarzałem jego imię jak głupi. Zdawało mi się, że
cały mój zasób słów gdzieś umknął, a pozostawało tylko to imię. W końcu puścił
moje dłonie. Od razu przeniosłem je na jego krótkie włosy. A on złapał mocno
moje biodra i kontynuował. Spojrzałem w dół, mniej więcej w tym samym czasie,
gdy on uniósł wzrok. Jego czarne oczy obserwowały moje uchylone usta, zamglone
oczy, roztrzepane włosy, jeszcze trochę mokre po prysznicu. — Gabriel… ach! —
wygiąłem się ponownie. Co on robił? Jak to możliwe, że można dać tyle radości i
przyjemności? — Ach! — zawyłem. Ponownie poczułem znajome uczucie. Po raz kolejny
tego wieczora. I miałem już dość. Opadłem plecami na zimny blat, którego prawie
nie poczułem. W końcu osiągnąłem szczyt przyjemności i jęknąłem głośno. Moim
ciałem wstrząsnęła fala wielkiej przyjemności, której nigdy w życiu nie
poczułem.
Oddychałem głośno, gdy uniósł głowę z głośnym popnięciem. Drżałem ciągle
i przełknąłem ślinę. Musiałem teraz wyglądać żałośnie, bo nie czułem żadnego mięśnia ciała. Mój organizm przeżył właśnie szok.
i przełknąłem ślinę. Musiałem teraz wyglądać żałośnie, bo nie czułem żadnego mięśnia ciała. Mój organizm przeżył właśnie szok.
— Nie musiałeś… — szepnąłem.
— Cała przyjemność po mojej stronie — odparł. — Waniliowy smak… Cholera,
wyglądasz tak dobrze.
Jęknąłem cicho, a miało to oznaczać mój cichy śmiech. Nagle odzyskałem
siły
i usiadłem na stole. Gabriel uniósł brew, a ja go odepchnąłem lekko, aby samemu móc zeskoczyć. Byłem nagi. A on nie. Coś tu było nie fair.
i usiadłem na stole. Gabriel uniósł brew, a ja go odepchnąłem lekko, aby samemu móc zeskoczyć. Byłem nagi. A on nie. Coś tu było nie fair.
Złapałem jego guzik, rozpiąłem rozporek I zdjąłem z niego spodnie. Miał
na sobie ciemnoczerwone bokserki, które opinały jego muskularne uda, pośladki i
wybrzuszenie. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i wylądowaliśmy na łóżku. Objąłem
go ponownie, aby móc poczuć jego ciepłe ciało. Pocałowałem jego klatkę
piersiową. Rozpaliła się we mnie gorąca chęć dania mu tyle samo przyjemności co
on mi. Nie chciałem go zawieść. Dlatego całowałem każdy skrawek jego muskularnej
klatki piersiowej. Unosiła się i opadała, gdy to robiłem. Oddech Gabriela
przyspieszył. Zjechałem niżej. Przy jego kroczu poczułem intensywniejszy
zapach, który zawrócił mi w głowie. A ciepło emanowało z tego miejsca
i czułem je na policzkach. Zadrżałem z ekscytacji i strachu. Powoli złapałem jego bokserki
i delikatnie je zsunąłem.
i czułem je na policzkach. Zadrżałem z ekscytacji i strachu. Powoli złapałem jego bokserki
i delikatnie je zsunąłem.
Nadszedł ten moment, gdy byliśmy przed sobą całkowicie nadzy. Pokazać się
całym takim przed kimś? To dla mnie wiele znaczyło. Dlatego zamarłem. Gabriel
usiadł
i patrzyliśmy sobie w oczy. Przejechał dłonią po moim policzku.
i patrzyliśmy sobie w oczy. Przejechał dłonią po moim policzku.
— Kontynuujemy?
Skinąłem głową. Przybliżył się i pocałowaliśmy się. Znów poczułem to
ciepło. Objąłem jego silne ramiona i usiadłem na jego udach. Jego język
wwiercił się w moje uchylone usta. Nie przeszkadzałem mu. Nie stawiałem oporu. Czułem
lekkie łaskotanie, ale to tylko działało na mnie pobudzająco. Nachylił się, a
potem ugryzł mojego sutka. Jęknąłem głośno.
— Dużo gryziesz…
— Lubię gryźć — wyznał i ugryzł ponownie. Lekki ból mieszał się z przyjemnością.
Jego dłoń zjechała po moich plecach i złapał mnie za pośladki. Miał duże
dłonie, dużo większe niż moje. Wróciliśmy do całowania. Zderzenia ust, zębów
języków. Trochę mokro, ślisko, ciepło i brudno. Upadł na plecy, a ja na jego
ciało.
Nie mogłem wytrzymać. Chciałem więcej. Zszedłem z niego. Odprowadził mnie
zdziwionym wzrokiem, gdy podszedłem do stołu.
— Błagam, Gabriel — westchnąłem. Stanąłem tyłem do niego. Nie czekałem
nawet trzech sekund, gdy poczułem go za sobą. Objął mnie i całował szyję. Jego
męskość poczułem na dole pleców i aż drgnąłem. Parzyła jak reszta jego ciała.
Swoją długą dłonią sięgnął po coś co trzymał w szafie. Przełknąłem ślinę i
czekałem.
— Rozluźnij się — szepnął. Pokiwałem głową. Mówił ciepłym głosem, za
którym ślepo podążałem. Potem poczułem jego palce w sobie. Były pokryte jakąś
substancją i zrozumiałem co robi. Tak jak prosił, rozluźniłem się. Czułem jego
ciepło. Jego słowa. Jego oddech na swoich włosach. Wszystkie te bodźce były o
wiele silniejsze niż za dnia. Nie teraz, gdy nasze nagie ciała skrywały się w
ciemności. Jedynie światła latarni pozwalały coś dostrzec. — Wszystko dobrze?
Skinąłem głową. Poruszałem biodrami, aby go zachęcić. Nacierałem na jego
twardą męskość. Usłyszałem jak rozpakowuje prezerwatywę i nakłada ją na siebie.
Potem sam wziął głęboki wdech i przybliżył się. Poruszał biodrami, aby jego
penis ocierał się o moje pośladki. Jęknąłem, a on sapał coraz głośniej.
— Gabriel… — jęknąłem.
— Lubię, gdy wymawiasz moje imię — odpowiedział. — Powtórz.
— Ach… Gabriel…
— Kto zna cię najlepiej? — zapytał. Poczułem jego dłonie na ramionach.
— Ty…
Ugryzł mnie w szyję, a dłońmi zjechał w dół. Poczułem, ze nakierowuje się
teraz, aby we mnie wejść. Pomimo jego słów, byłem zestresowałem. Gdy tylko
poczułem jego oporne ruchy, zawyłem głośno.
— Szybciej…
— Jesteśmy niecierpliwy, hę? — spytał, drażniąc się. Poruszył się, a ja
poczułem, że we mnie wchodzi. Z każdym powolnym i spokojnym pchnięciem był
coraz głębiej. Oparłem ciężar ciała na dłoniach, które znalazły się na stole.
Gabriel dalej napierał.
Ciało przecięła nuta bólu, ale i przyjemności. Otworzyłem szeroko usta, w
które Gabriel włożył dwa palce. Polizałem je zostawiając na nich ślinę.
Krzyknąłem, gdy poruszał biodrami. Wbił się głębiej, a ja syknąłem. Ale
podobało mi się to. Chciałem więcej. Poczułem jego ciepło ciała, które coraz
bardziej zbliżało się do moich pleców. Aż w końcu… absolutnie nic nas nie
dzieliło. Przytulił mnie mocno do siebie i chwilę trwaliśmy w tej pozycji,
abyśmy obaj mogli przyzwyczaić się do nowych doświadczeń. Do nowych uczuć.
Czułem jego oddech na włosach, na szyi. I czułem jego w sobie.
Poruszył się powoli. Oboje jęknęliśmy głośno. Jego ponowny ruch sprawił,
że cały zadrżałem, ale i nim wstrząsnęła fala przyjemności. Zaczęliśmy
współpracować ze sobą. Nasze ruchy bioder stały się synchroniczne, aż w końcu
złapaliśmy wspólny rytm.
— Cholera — zasyczał mi nad ramieniem. — Cholera…
Każdy centymetr jego męskości sprawiał, ze eksplodowała we mnie
przyjemność. Niemożliwa do opisania. Ponownie oparłem się o stół, a Gabriel
zaraz za mną. Jego ruchy stawały się coraz bardziej zdecydowane i silne.
Ocieraliśmy się ciałami, czułem jego ciężar na swoich plecach. Utrzymywaliśmy
tę pozycję, nie zwracając na to, że stół drży, trzęsie się
i chybocze. Pojawiły się na nim spadające z nas krople potu. Desperacko zacisnąłem na nim moje dłonie.
i chybocze. Pojawiły się na nim spadające z nas krople potu. Desperacko zacisnąłem na nim moje dłonie.
Gabriel przyspieszył. Jęczał głośno, szeptał moje imię, a to zapewniało
mnie, że przeżywa tyle samo przyjemności co ja. Zanurzył swoją twarz w moim
ramieniu. Musiał słyszeć moje gorączkowe sapanie.
Objął mnie mocno, a drugą ręką
zjechał do mojego krocza. Złapał męskość i zaczął poruszać dłonią w rytm swoich
ruchów. Szlag. Teraz przyjemność sączyła się z dwóch źródeł.
Nie wytrzymałem. To było dla mnie za dużo jak na pierwszy raz. Po raz drugi
tego wieczora osiągnąłem orgazm. Zawyłem głośno, wymawiając imię mojego
chłopaka. Niestety nie mogłem kontrolować tego, gdzie leci moje nasienie. Gabriel
przyspieszył i również i on zawył. Poczułem jak drży. Jak jego ciałem
wstrząsnęły spazmy poorgazmowe. To było dla niego coś nowego dlatego staliśmy
tak jeszcze kilka minut i głośno oddychaliśmy.
Opadłem na chłodny blat stołu, a Gabriel zaraz za mną. Czułem jego ciało
na plecach. Łapał oddech jakby właśnie skończył ciężki trening.
— Mój — szepnął do mojego ucha. — Tylko mój…
Pokiwałem głową, bo nawet nie miałem siły nic powiedzieć. Ugryzł mnie w
ramię, zostawiając kolejny czerwony ślad. Objął mnie mocno i razem
ześlizgnęliśmy się ze stołu. Opuścił moje wnętrze i przeszliśmy kilkoma krokami
do łóżka. A raczej to on mnie niósł, gdyż nie było to dla niego problemem.
Położyliśmy się obok siebie i całowaliśmy się. Nie mogłem uwierzyć w to
co właśnie tu miało miejsce. Pragnąłem w tych pocałunkach wyrazić całą
wdzięczność. Przerwaliśmy, aby złapać oddech i próbowaliśmy uspokoić nasze
wydechy. Obserwowałem go uważnie, gdy na jego twarzy pojawił się uśmiech i
pocałował mnie w spocone czoło.
— Jesteś mój… — westchnął zadowolony.
— Jestem — przyznałem. Opadłem ze wszystkich sił. Poczułem jeszcze, że
Gabriel przykrywa nas kołdrą. Zasnąłem w jego objęciu.
Gdy rano się obudziłem, Gabriela nie było w łóżku. Usiadłem i zdałem
sobie sprawę, że jestem cały nagi. Trochę obolały, a na ciele mam czerwone
ślady po zębach Gabriela. Przeciągnąłem się zadowolony. Usłyszałem odgłosy w
kuchni i ciche pogwizdywanie.
Wstałem, ubrałem się w bokserki i t—shirt, który wczoraj podał mi
Gabriel, ale nie miałem jeszcze okazji go założyć. Przywitałem Leo, krótkim
podrapaniem za uchem
i stanąłem w drzwiach kuchni. Obserwowałem jak Gabriel, ubrany w bokserki i swój t—shirt robił śniadanie. Spojrzał na mnie i zachichotał.
i stanąłem w drzwiach kuchni. Obserwowałem jak Gabriel, ubrany w bokserki i swój t—shirt robił śniadanie. Spojrzał na mnie i zachichotał.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry — odpowiedziałem. Przyglądał mi się jeszcze parę chwil.
— Jesteś strasznie rozczochrany — stwierdził.
— Wczoraj trochę zaszalałem…
Uśmiechnął się i zręcznie pokroił pomidora.
— Seksowanie wyglądasz w moim t-shircie — dodał, zarumieniony.
Uśmiechnąłem się lekko.
W powietrzu unosił się zapach smażonego jajka i tostów. Mój żołądek
zagrzmiał głośno. Gabriel uśmiechnął się.
— Jeszcze kilka minut — zapewnił. Podszedłem do niego i objąłem go od
tyłu. Pocałowałem jego plecy przez materiał koszulki.
— Dziękuję. To było piękne doświadczenie… przeżyć je z tobą.
— Tsk! Głupek — westchnął. — Nie musisz mi dziękować. Rany, tylko ty możesz
mówić takie krępujące rzeczy…
Pocałowałem go jeszcze raz, stając na palcach, aby dosięgnąć szyi.
— Przygotujesz stół? — zapytał. — Sztućce i talerze są w tej szafce.
— Jasne — pokiwałem głową.
Zgarnąłem rzeczy i ruszyłem do jego pokoju. Zatrzymałem się i westchnąłem.
Zaraz za mną szedł Gabriel z patelnią jajecznicy i talerzem z tostami.
— Hę? Co jest? Czemu się zatrzymałeś?
— Chyba nie zjemy tu śniadania… — odparłem. Gabriel spojrzał na stół i
obaj oblaliśmy się rumieńcem. Po naszej wczorajszej przygodzie, na stole
zostały białe dowody.
Jak ja uwielbiam końcówkę tego rozdziału, wstanie, bycie rozczochranym i ten stół... kwintesencja ich przygody :)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, oooo jestem... tak brak mi słów to po prostu było piękne, cudowne ten sen Nataniela ach czekalam aż złapie za rękę Gabriela i pocałuje tak jak we śnie... a potem, tak rozczochrany i ten stół to kwintensencja tego, co się działo w nocy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie