wtorek, 10 marca 2020

Brakujący element - Rozdział 30 - Randka


Rozdział 30 — Randka


Cyrus gwizdnął.
— Na dzisiaj wystarczy! — oznajmił głośno. — Dziękuję za dobry trening. Do zobaczenia w sobotę.
Pokiwaliśmy głowami, a ja usiadłem na parkiecie, oddychając głośno. Dzisiejszy trening był wyjątkowo wyczerpujący. Musiałem trochę odpocząć, bo nawet dojście do szatni obecnie nie wchodziło w grę. Zamknąłem oczy i słyszałem kroki mojej drużyny, która śmiejąc się i dyskutując o dzisiejszej grze, oddalała się do szatni.
Teraz, gdy miałem chwilę spokoju, wróciłem do zachowania Bazylego. Poznanie jego historii było dla mnie czymś uciążliwym. Nie byłem pewien czy chciałem wiedzieć to co mi opowiedziała Flora. Oczywiście, było to przydatne przed ewentualnym szantażem mojego złotookiego przyjaciela, ale ciążyło mi to na sercu.
Właśnie. Przyjaciela? Czy dalej mogłem określać go takim mianem, wiedząc, że potrafi tak dokładnie i skrupulatnie osaczać ofiarę, by potem ją zmiażdżyć? I czy Bazyli naprawdę taki był? Zły i okrutny, ale perfekcyjnie zamaskowany.
Jeżeli taki było, czemu Marek się z nim przyjaźnił? Jasne, rozumiałem to, że Marek potrafi dostrzec dobro nawet w najbardziej zepsutej jednostce, ale czy można aż tak naiwnie komuś ufać?
Tym bardziej, że teraz rozumiałem dlaczego moja paczka nie lubiła samorządu. To wszystko dlatego, że to Bazyli naopowiadał kłamstw. A jego szlachetni przyjaciele stanęli po jego stronie, nie znając całej historii. Walczyłem w sobie, aby nie poinformować o tym Marka, ale obiecałem Florze, że użyję tej wiedzy tylko w ostateczności, gdyby Bazyli zaatakował.
Westchnąłem cicho.
Nie tylko szkolne życie było moim problemem. Odkąd dołączył do nas Ariel, zauważyłem jak daleko w tyle jestem w porównaniu z innymi. Dogonienie ich wszystkich mogło być naprawdę niemożliwe. Z jakiegoś powodu czułem też ból, gdy uświadomiłem sobie, że nigdy nie będę na równi z Gabrielem.
Położyłem się na boisku i zasłoniłem oczy dłonią. Musiałem odpocząć. Ganianie za nimi wszystkimi obdzierało mnie ze wszystkich sił. Tym bardziej, gdy uświadomiłem sobie, że Cyrus może chcieć cofnąć mnie do rezerwowych. W końcu na moim miejscu pojawił się Ariel, a szóstka regularnych to wystarczająca ilość.
Z jakiegoś powodu by mnie to zabolało mocniej niż wszelkie faule podczas meczów. Oznaczałoby to, że cały mój wysiłek idzie na marne. A na chwilę obecną nie szło mi rewelacyjnie z grą.
Usłyszałem zbliżające się kroki, ale nawet nie drgnąłem. Ktoś zatrzymał się przy mnie.
— Co ci jest? — usłyszałem przyjemny głos Gabriela.
— Odpoczywam — odparłem.
— Nie możesz w szatni?
— Daj mi chwilę — odpowiedziałem z westchnięciem. — Naprawdę muszę odpocząć.
Sądząc po odgłosie, Gabriel usiadł przy mnie i milczał. Nie widziałem jego twarzy, ale jego oddech już powoli wracał do normy. — Nie daję rady…
— Hę? Z czym? — zapytał zaskoczony.
— Te treningi… dalej jestem słaby. Myślałem, że po paru miesiącach coś się zmieni, ale dalej brakuje mi waszej siły, szybkości, wytrzymałości… A teraz jeszcze pojawił się Ariel, kolejny poziom w górę. Boję się, że Cyrus wyrzuci mnie z drużyny…
— Zwariowałeś? Jeżeli Cyrus miałby cię wyrzucić to tylko za takie pierdolenie — warknął. — Jesteś w drużynie, tak? Dajesz z siebie wszystko. Cyrus sam chciał, abyś dołączył, bo widzi w tobie talent. I myślę, że sam jest świadom tego, że jeszcze potrzebujesz czasu.
— Staram się… naprawdę się staram.
— Wiem to. I on to wie. I reszta drużyny wie.
Dalej leżałem z zasłoniętymi oczami. Gabriel westchnął i dźwignął się z podłogi. Jego buty zapiszczały przy tym. Szturchnął moją rękę, abym w końcu otworzył oczy. Gdy to zrobiłem, dostrzegłem nad sobą jego wyciągniętą dłoń.
— Chodź — powiedział. — Wstawaj już. Pójdziemy gdzieś razem.
— Hę? Po treningu…?
— Tak, po treningu. Widzę, że potrzebujesz trochę luzu — oznajmił hardo i wpatrywał się we mnie. Skinąłem głową i ująłem jego dłoń. Pomógł mi wstać, a potem razem ruszyliśmy do szatni. Tam panowała całkiem pozytywna atmosfera, gdy Filip wił się wokół ławki udając striptizerkę.
— Kapciu Cytrusie — zamruczał przyjemnie. — Pomiziaj mnie po brzuszku…
— Prędzej wydrapię sobie oczy — odparł niewzruszony.
— To chociaż pięć dyszek w bokserki… — kontynuował Filip.
— Twoje ukryte tendencje do homoseksualizmu zaczynają mnie niepokoić — westchnął Cyrus, a ja i Gabriel wymieniliśmy się spojrzeniami. — Dawid, ogarnij go.
— Rozkaz, kapitanie — odpowiedział chłopak i uderzył swojego przyjaciela łokciem
w brzuch. Ten zginął się w pół i spadł z ławki.
— Zdrajca — syknął.
— Celowałem niżej — uśmiechnął się Dawid.
— Jak prace nad logiem? — zapytał Cyrus.
— Właśnie chcieliśmy z tobą o tym porozmawiać — przyznał Dawid i sięgnął do swojej torby ignorując obolałego Filipa. Wyjął teczkę, a w niej trzymał swoją pracę. — To moja propozycja.
— I ja mam swoją — dodał Gabriel podając kartkę kapitanowi.
— Samson też mi dał swoją. Mamy trzy propozycje… hm — zastanowił się, a potem westchnął ciężko. — Niech kobieta zadecyduje. Roksana ma dobry gust… Właściwie to gdzie jest moja siostra?
— Na mnie nie patrz — prychnął Filip.
— Jesteś ostatnim podejrzanym — odpowiedział. Blondyn jęknął.
— Niemiłe.
— Panowie! — Drzwi do szatni otworzyły się hukiem. Do środka wparowała poszukiwana rudowłosa. Większość z nas zamarła bo była w trakcie przebierania się. — Jest sprawa wagi państwowej!
— Już mówiłem, że nie spotkam się z prezydentem — westchnął Filip.
— Marz dalej — odpowiedziała. — Zadzwoniła dzisiaj do mnie dziennikarka. Chce
z wami zrobić wywiady do magazynu „Basket”.
Większości z nas opadła szczęka. Magazyn „Basket” był najpopularniejszym, koszykarsko—tematycznym magazynem w Polsce. Przeważnie pisali tam o gwiazdach NBA albo o kilku polakach, którzy mieli okazję się w niej znaleźć. Oczywiście nie pomijali sportu w Polsce, ale nie możemy się oszukiwać, że tutaj ten sport nie budził takiego zainteresowania jak piłka nożna czy siatkówka. A jednak, magazyn postanowił przeprowadzić z nami wywiady.
— Chcą przyjść na wasz trening, zrobić parę wywiadów, sesja zdjęciowa też wchodzi
w grę — kontynuowała Roksana.
— Zastanawiające — stwierdził Cyrus. — Czemu teraz?
— Powiedziała, że od dawna obserwują wasze poczynania. I zdobycie mistrzostwa Warszawy ostatecznie ich przekonało do tego, aby się wami zainteresować. Innymi słowy… jesteście sławni.
— Bez przesady — ostudził naszą radość Cyrus. — My tylko gramy. Czy ten wywiad coś nam da?
— Erm… prestiż? Kasę? Możliwości rozwoju w stronę koszykówki — wymieniła Roksana. — Doprawdy, braciszku, wcale nie myślisz.
— Kiedy chcą się z nami spotkać?
— Kilka razy w przeciągu marca i kwietnia. Chcą zrobić coś jakby reportaż o drużynie. Chcą skończyć przed rozpoczęciem mistrzostw województwa.
Popatrzyliśmy po sobie. Nie wiedzieliśmy jak miałoby to wyglądać, ale oferta była kusząca. Cyrus zastanawiał się kilka minut nim podjął decyzję zachęcany przez nasze pomrukiwania. To do niego miało należeć ostateczne zdanie, ale skinął głową.
— Świetnie! — pisnęła Roksana. — Zadzwonię do nich i powiem, że się zgodziliście!
Cyrus westchnął, gdy jego siostra wybiegła z szatni.
— Nie uniknę zdjęć, prawda?
Pokręciliśmy głowami.
Powoli wszyscy zaczęli się rozchodzić. Gabriel poczekał na mnie, aż wezmę prysznic. Gdy opuściłem halę, zapiąłem szczelniej kurtkę. Było coraz zimniej. Spadło dużo śniegu przez co komunikacja miejska potrafiła od czasu do czasu zdenerwować człowieka. Ale zawsze brałem pod uwagę to, że to nie kierowcy autobusów zasypują nas białym puchem.
— To gdzie idziemy? — spytałem Gabriela.
— Pomyślałem, że kino jest dobrym pomysłem. I potem jakaś kolacja. Co byś trochę podrósł…
— Ha, ha — odparłem ponuro. — Zabawne.
Było już ciemno, gdy opuszczaliśmy teren hali. Pomarańczowe światła latarni oświetlały nam drogę przez zakorkowaną i zatłoczoną Warszawę. Nie ważne jaka była pora roku, w centrum zawsze było tłoczno. Ludzie się gdzieś spieszyli i zasiewali w moim sercu strach przed byciem dorosłym. Zdawali się nie widzieć otaczającego ich świata zbyt zatroskani i zmęczeni.
Dzięki tramwajowi dotarliśmy do Arkadii. Zawsze lubiłem tę wielką kręcąca się kulę na szczycie wieży. Mogłem się na nią gapić jak głupi przez kilka minut. Tym razem jednak byłem poganiany przez swojego chłopaka.
— Kobieta w czerni — przeczytałem na rozpisce, gdy już znaleźliśmy się pod kinem. — Harry Potter?
— Prawie — zaśmiał się. — Chcesz obejrzeć?
— Czemu nie? — odparłem.
Zakupiliśmy bilety i weszliśmy na salę. Sala była w połowie pełna. W większości przez młodsze dziewczyny, które przybyły wzdychać na widok idola. Musiałem przyznać, że i ja byłem ciekawy tego czy główny bohater dobrze spełni się w tej roli.
— I oto jesteśmy — uśmiechnął się Gabriel. — Lepiej?
— Trochę tak — przyznałem. — Dziękuję.
— To mój obowiązek, abyś poczuł się lepiej — odparł. — Myślisz, że będzie straszny?
— Nie wiem — wzruszyłem ramionami. — Horrory są przeważnie przewidywalne.
Film rozpoczął się. I musiałem przyznać, że nie był aż tak zły, chociaż w połowie się wszystkiego domyśliłem. I parę razy podskoczyłem na miejscu wśród pisków. Gabriel próbował się jakoś trzymać, ale w jednej scenie wydał z siebie dziwny dźwięk, coś między jękiem, a bólem przez co parsknąłem śmiechem, a on obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem.
— Nie lubię horrorów — stwierdził Gabriel, gdy opuszczaliśmy salę.
— To czemu chciałeś na to iść?
— Myślałem, że to będzie bardziej potterowate — westchnął. — Ech…
— Odprowadzę cię do domu — obiecałem.
— Niewiele to da. Olga nocuje u babci. Będę sam w domu. Chyba, że…
— Pójdziesz spać do babci?
— Ty przenocujesz u mnie — uśmiechnął się.
— Znowu? Rodzice zaczną coś podejrzewać — westchnąłem.
— Powiedz, że organizuję spotkanie drużyny i, że wszyscy tam będą.
— Mogę spróbować…
Nie lubiłem perspektywy okłamywania rodziców, ale z drugiej strony bardzo chciałem spać u boku Gabriela. Tym bardziej, że w naszym związku wszystko szło całkiem dobrze. Nie kłóciliśmy się (za często) i raczej wesoło spędzaliśmy ze sobą czas. Niczego więcej nie oczekiwałem od niego na tym etapie. Chociaż dzisiaj Gabriel okazał wsparcie wobec mnie jeżeli chodzi o koszykówkę.
— To gdzie teraz? — zapytałem.
Gabriel zamyślił się chwilę.
— Pomyślałem, że mogę ci coś ugotować.
— O! I to jest bardzo dobry pomysł — uśmiechnąłem się. — Planujesz coś?
— Powiedzmy, że mam wizję… Muszę tylko wstąpić do sklepu.
Wróciliśmy autobusem w nasze rejony miasta. W międzyczasie zadzwoniłem do rodziców i tak jak przypuszczałem, nie było łatwo. Moja mama już stawała na głowie jeżeli chodzi o moje matury, a był dopiero początek marca. W końcu po dziesięciu minutach dyskusji zgodziła się, ale miałem zabrać ze sobą psa ze względu na to, że rano nie będzie miał się kto nim zająć.
Skorzystałem z okazji i będąc u siebie w pokoju spakowałem kilka rzeczy. Zgarnąłem Leo i wróciłem do Gabriela, który czekał na mnie pod blokiem.
— Jutro będę się cały dzień uczył — oznajmiłem. — Moja mama myśli, że nie zdam.
— Rozumiem. Moja babcia i ciocia też lekko panikują — westchnął. — Zero wiary…
— Zero wiary — przyznałem.
Podczas gdy Gabriel robił szybkie zakupy, ja czekałem pod sklepem z Leo. Mojego psa bardzo radowała obecność śniegu i co chwila próbował się w nim wytarzać. W końcu się poddałem przed powstrzymywaniem go i skończyło się tak, że miał mokre futro.
— Mam wszystko czego potrzebuję — poinformował Gabriel, gdy opuścił sklep i uniósł siatkę wypełnioną produktami. — Chodźmy.
Podczas gdy Gabriel rozlokował się w kuchni ja wyczyściłem łapy Leo, aby nie nabrudził w domu mojego chłopaka. Gabriel rozpakował wszystkie potrzebne składniki i zaczął profesjonalnie je przyrządzać, a ja jak zwykle siedziałem na stołku. Nawet Leo został zwabiony przez przyjemny zapach, który wydobywał się z kuchni.
— Co robisz?
— Niespodzianka — odparł. — Właściwie nie powinno cię tu być.
Westchnąłem lekko.
— Wyganiasz mnie?
— Tak. Idź do mojego pokoju i czymś się zajmij.
Wyglądało na to, że Leo miał więcej przywilejów, bo mógł zostać w kuchni. Ja za to wszedłem do pokoju Gabriela i usiadłem na jego łóżku. Rozejrzałem się uważnie, próbując zignorować pogwizdywanie mojego chłopaka. Położyłem się na plecach i zamknąłem oczy. Jak zwykle nie pościelił łóżka.
Przekręciłem głowę i wziąłem głębszy wdech. Tak, czułem jego zapach.
Co ja robię?, skarciłem się w myślach. Ale potem ponownie nabrałem powietrza. Jego zapach był naprawdę odurzający. Silny. Zastanawiałem się czy to on ma taki wyjątkowy zapach ciała, czy to przez to, że mi się podoba, wyczuwam go bardziej? Nigdy nie zwracałem uwagi na to jak pachną inni ludzie. A teraz… miałem wrażenie, że jestem uzależniony.
Przekręciłem się cały, aby móc zbliżyć się do poduszki.
— Nat? — usłyszałem jakby z oddali. Otworzyłem oczy. Wokół mnie panowała ciemność. Jedynym bodźcem było lekkie szturchanie ramienia. — Nat?
Otarłem czoło i usiadłem. W ciemnym pokoju siedziałem tylko ja i Gabriel. Nawet w ciemności dostrzegłem jego oczy i kontury twarzy. Siedział obok mnie, na skraju łóżka.
— Zasnąłem? — podrapałem się po głowie i zmierzwiłem włosy.
Skinął głową.
— Nie chciałem cię obudzić — odparł. — Myślałem, że coś ci się stało.
— Nie, wszystko w porządku. Kolacja gotowa?
— Jak najbardziej — odparł. Pocałował mnie. — Chce ci się jeść?
— Tak. Jestem głodny — przyznałem. Skinął głową.
— Poczekaj. Przyniosę jedzenie tutaj — oznajmił. Złapałem go za rękę i przytrzymałem. Spojrzał na mnie zaskoczony. Przyciągnąłem go do siebie z siłą o jaką bym się nie podejrzewał. Gdy znów się koło mnie pojawił, zaatakowałem jego usta. Wydał z siebie zdziwiony odgłos, gdy go popchnąłem na poduszkę.
— Nat… — jęknął, a potem pozwolił na to, aby kontynuował. Pocałowałem jego szyję i zacząłem szarpać jego koszulkę. Pozwolił mi na zdjęcie jej. Widziałem już jego nagie ciało. Jednak było to w szatni lub pod prysznicem i mogłem tylko nacieszyć wzrok. A teraz… mogłem poczuć jego ciało. Jego silne, muskularne ciało, które było efektem wielogodzinnych treningów i walecznych meczów.
Dłońmi zjechał po moich plecach, a mną wstrząsnął dreszcz. Wróciliśmy do całowania. Ugryzłem go w szyje, a on zaśmiał się i syknął cicho.
— Co w ciebie wstąpiło?
Nie odpowiedziałem. Dłońmi zjechałem do jego paska próbując dalej zatrzymać usta przy jego własnych. Wstrząsnęło mną, gdy jego ciepły oddech musnął moje wargi. Przekręcił głowę i pocałował mój policzek.
— Gabriel — jęknąłem.
Polizał mój policzek i poczułem, że wsuwa dłoń w moje włosy.
— Nat — szepnął. — Nat… — powtórzył.
Jego głos zaczął się oddalać. Nie wiedziałem czemu, ale to przyjemność musiała tak na mnie działać. Ponownie jęknąłem. Otworzyłem oczy.
Teraz leżałem sam w pokoju, a przy mnie siedział Leo. Lizał mnie po policzku, a nade mną stał Gabriel. Uśmiechał się pod nosem.
— Zasnąłeś.
— Chyba t—tak — odparłem. Usiadłem, aby Leo już przestał mnie liczyć.
— Śniło ci się coś? — zapytał niewinnie.
— Nie — podniosłem tak, aby nie dostrzegł wybrzuszenia w moich spodniach. — Kolacja gotowa?
— Jak najbardziej. Właśnie dlatego przyszedłem cię obudzić. Chrapiesz. Ale to całkiem urocze.
Spuściłem głowę i się zarumieniłem. Poczochrał moje włosy i powiedział mi, abym poczekał to przyniesie jedzenie. Dalej myślałem o tym co właśnie mi się przyśniło. Leo wpatrywał się we mnie intensywnie jakby próbował odgadnąć co mi jest. Niestety gdybym wpuścił go w moje myśli mógłby się spalić ze wstydu za swojego pana. A ja? Ja niestety czułem, że policzki mi płonął. Nigdy nie miałem myśli tego typu. Jasne, faceci mi się podobali, zwłaszcza nago, ale nigdy nie miałem snu erotycznego. Swoją drogą dobrze, że w ogóle jakiś miałem, bo słyszałem już w gimnazjum, że niektórzy potrafili coś takiego wyśnić. Najwidoczniej w dojrzewaniu też byłem daleko w tyle.
Gabriel przyniósł kolację. Zaskoczył mnie bo przygotował przystawkę, danie główne i deser. Byłem prawie oczarowany. Obserwowałem go uważnie, a on odpowiadał tym samym. Chyba się denerwował.
— Jest świetne — wyznałem próbując przystawki składającej się z lekkiej sałatki. — Nie denerwuj się.
— Nie wiem czy nie za dużo fety…
— Fety nigdy za dużo — odpowiedziałem. — Jak to się stało, że lubisz gotować? Pomijając to, że musisz teraz opiekować się siostrą i w ogóle. Czy… wcześniej też to lubiłeś?
Dobrze wiedzieliśmy, że „wcześniej” oznaczało przed śmiercią jego rodziców.
— Chyba lubiłem gotować od dziecka — zamyślił się. — Mama się śmiała, że będę kucharzem. Często jej pomagałem, sam nie wiem czemu… Pokazała mi też parę kucharskich sztuczek. Poza tym uznałem, że gotujący facet to sexy sprawa.
— Oj, tak — przyznałem. Zaśmiał się szczęśliwy. Po przystawce podał lasagne. Uśmiechnąłem się na jej widok, bo bardzo lubiłem włoską kuchnię. Trafił w mój gust
i z zadowoleniem jedliśmy dalej.
— Powiedz mi coś o sobie czego nie wiem — zażądał nagle. Zamyśliłem się chwilę.
— Śpiewałem w szkolnym zespole w gimnazjum.
— Serio?
— Tylko przez rok — wzruszyłem ramionami. — Później mnie to nie kręciło.
— Nic dziwnego, że wygrałeś konkurs karaoke.
— A ty? Nie śpiewasz?
— Nie. Nie potrafię — odparł.
— Śpiewać każdy umie. Trochę lepiej, trochę gorzej…
— Jasne — prychnął. — Nie słyszałeś mnie jak śpiewam, co?
— Nie — pokręciłem głową. — Może jakąś włoską balladę? Tak tematycznie?
Zrobił niezadowoloną minę i spojrzał na swoje jedzenie. Wbił widelec w lasagne
i westchnął.
— Nie. Nie ma takiej opcji.
— Szkoda — westchnąłem.
Zjedliśmy danie główne, a potem pojawił się deser. Zamrugałem oczami, gdy postawił przede mną szklankę z białym, gęstym płynem ozdobiony bananami.
— Czy to…?
— Shake waniliowy — dokończył. — Pomyślałem, że go lubisz, skoro zawsze zamawiasz go w McDonaldzie.
— Sam zrobiłeś shake’a? — spytałem. Z moich oczu wyleciały gwiazdki radości. Chyba je dostrzegł, bo uśmiechnął się szeroko.
— Starałem się — usiadł obok ze swoją szklanką. — Zdrowie.
— Zdrowie — stuknęliśmy się szklankami, a potem pociągnąłem płyn przez słomkę. Westchnąłem z zachwytem, a on wyszczerzył zęby.
— Dobre?
— Rewelacja — szepnąłem. — Chcę takie częściej.
Smak był idealnie słodki. Nie mdlący, ani nie umiarkowany. Dodatkowo smak bananów był fantastycznym dodatkiem. Piłem szybko, aż rozbolał mnie brzuch.
— Smakowało?
— Tak. Dziękuję za kolację. Nie wiem jak się odwdzięczę. Na pewno nic ci nie ugotuję.
— Na pewno znajdziemy jakąś nagrodę dla mnie.
Nachylił się ku mnie, dwuznacznie unosząc brwi. Zrobiło mi się gorąco, ale przybliżyłem się i pocałowałem go. Jego usta smakowały teraz słodyczą wanilii. Westchnąłem cicho i przyczepiłem się do niego bardziej.
— Słodko smakujesz — westchnąłem.
— Ty też — odparł.
Całowanie szło nam nieźle, zwłaszcza gdy przenieśliśmy się na łóżko. Po drodze zgasiliśmy światło. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale czułem coraz większe podniecenie. Przeklinałem mój organizm, że tak reaguje. Czy to czyniło ze mnie zboczeńca? Że chciałem ujrzeć go nago? Dotknąć jego ciała? Bo nawet po krótkim śnie dalej piekły mnie dłonie, gdy tylko przypomniałem sobie ciepło jego ciała. Przysunąłem się bliżej
i westchnąłem, gdy mnie mocniej objął.
— Nat — szepnął cicho.
— Hm?
Przejechał dłonią po moim ciele i zatrzymał się na biodrze.
— Co ci się śniło? Dzisiaj.
— Nic takiego — odpowiedziałem.
— Wymawiałeś moje imię…
— N—Narawdę? — Po tym pytaniu, milczałem.
Skinął głową.
— Nie wiem czy jestem… gotowy — dodałem szeptem.
— Rozumiem — cofnął dłoń na plecy. — Możemy poczekać.
Nawet nie wie jak bardzo nie chciałem czekać. Ale nie czułem się jeszcze gotowy na ten krok. Bo to dla mnie wiele znaczyło. To miało być wielkie przeżycie i nie traktowałem tego drobiazgowo. Nie chciałem, aby pierwszy raz był kwestią mojego narastającego popędu.
Przytuliłem się do Gabriela i westchnąłem cicho. Pocałowałem go w czoło.
— Wezmę prysznic.
— Jasne.
Z trudem, ale odczepiłem się od niego. Zgarnąłem swoje rzeczy i poszedłem do łazienki. Umyłem się, starając się nie wyskoczyć nagle z wanny i pognać do Gabriela. Gdy przeszukiwałem torbę, zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem żadnego t—shirtu.
Wychyliłem głowę przez drzwi.
— Gabriel?
— Hm? — usłyszałem z kuchni. Zmywał naczynia.
— Nie wziąłem t—shirtu — jęknąłem. — Mogę od ciebie pożyczyć? Wiem… że jesteś większy, ale nie chcę spać w tym w którym chodziłem cały dzień.
— Jasne, nie ma sprawy.
Przeszedł do swojego pokoju, a potem wrócił z koszulką. Otworzyłem drzwi, aby ją zgarnąć. Wtedy zdałem sobie sprawę, że stoję przed nim jedynie w bokserkach. Obserwował mnie, a ja jego. Przełknąłem ślinę.
— Dwóch facetów w jednym domu — zacząłem powoli. — To…
— Niebezpieczne? — spytał.
— Tak — odparłem.
Czułem, że moje mięśnie stwardniały. Nie mogłem się poruszyć. Za to Gabriel mógł. Nachylił się i mnie pocałował. Jęknąłem, przeklinając swoją bezsilność. Oddałem pocałunek. Przyciągnąłem go do siebie i zaczęliśmy się całować w bardzo namiętny sposób. Wjechałem dłońmi pod jego koszulę i poczułem mięśnie, które zaczęły mnie już nawiedzać w snach. Gabriel objął mnie i podniósł bez problemu. Przenieśliśmy się do jego pokoju zamykając drzwi. Biedny Leo szczeknął raz, ale zignorowaliśmy go.
Poczułem pod sobą chłodny blat stołu. Jęknąłem trochę i wygiąłem plecy w łuk. Usiadłem szybko i ściągnąłem z niego jego t—shirt. Teraz jego górną część ciała zakrywał jedynie łańcuszek. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie. Nasze klatki piersiowe zetknęły się ze sobą i po raz pierwszy nic ich nie dzieliło. Całowaliśmy się dalej, a jego dłonie zjechały do moich bokserek. Jęknąłem i ze wstydem pozwoliłem mu na ich zdjęcie.
— Gabriel — dyszałem, gdy przerwaliśmy na chwilę pocałunek, aby móc złapać oddech. Moje ciało płonęło z pożądanie. Prawie wkraczałem w etap pożogi. Jęknąłem, gdy pulsujący ból w okolicach krocza nabrał na sile.
Gabriel ugryzł mnie w ramię, a potem ustami zjechał po moim boku, zostawiając tam ognisty, a zarazem mokry ślad. Poruszałem biodrami i zasyczałem.
— Jesteśmy chętni, hę? — zaśmiał się, gdy całował mój brzuch. Potem uklęknął,
a poczułem jego pocałunki na udzie.
— Pośpiesz się — sapnąłem. Wariowałem. Jeszcze kilkanaście minut temu chciałem utrzymać celibat, a teraz prawie odchodziłem od zmysłów. Złapałem jego silne ramię
i oparłem się na nim. On całował wewnętrzną część moich ud, a potem…
Wyprostował się, ponownie całując mnie w usta. Z zawodem przejechałem paznokciami po jego plecach.
— Jesteś okropny — syknąłem. Zaśmiał się, ale znów zaczęliśmy się całować. — Proszę…
— To takie urocze — zaśmiał się, gdy pocałował moją szyję. — Jesteś taki blady…
— Przepraszam…
Pokręcił głową. Schylił się i spełnił w końcu moją prośbę. Nie jęknąłem. Krzyknąłem. Tak, zdecydowanie krzyknąłem, gdy poczułem jego ciepłe usta na mojej męskości. Przed oczami widziałem gwiazdki i na moment zapomniałem jak się oddycha. Brutalnie pociągnąłem go za włosy, zapominając, że jednak mam trochę siły. On jęknął, a to sprawiło, że zapragnąłem więcej. Oddychałem głośno i pozwalałem mu na sprawianie mi przyjemności. Nie miałem nic przeciwko. A chciałem więcej. Poczułem jak obejmuje mnie muskularnymi rękoma i przysuwa do siebie. Skuliłem się, a jego włosy połaskotały mnie po brzuchu.
Zbliżałem się. Musiał to wyczuć, bo przerwał i wyprostował się.
— No nie, człowieku, zabijesz mnie — jęknąłem. Uśmiechnął się lekko.
— Nie pozwolę, abyśmy skończyli tak szybko — szepnął. — Ale najpierw… muszę udowodnić ci kto zna cię najlepiej.
— Chyba ty…
— Taaa… „chyba” — warknął cicho, ale i erotycznie. — Nie może być wątpliwości.
Popchnął mnie, tak że wylądowałem na zimnym blacie. Znów syknąłem i wygiąłem się w łuk. Jego długie ręce pozwoliły mu zatrzymać moje nad własną głową. Ponownie poczułem jego pocałunki na swoim ciele. Szlag, czułem, że płonę. Nigdy nie byłem w takim stanie. Zawsze czułem chłód i pustkę. A teraz… to ciepło… to przyjemne ciepło… ta bezwstydna przyjemność. I zachłannie chciałem więcej.
Ponownie poczułem jego usta na mojej męskości. Prawie zawyłem, a on dalej się bawił. Trochę drażnił, przestawał, by ponownie zacząć i uderzyć mnie podwójną siłą przyjemności.
Przytrzymywał moje dłonie, którymi tak bardzo chciałem poruszyć. Czułem się bezwładny i całkowicie mu podległy. A najgorsze było to, że wcale z tej niewoli nie chciałem się wyrywać. Tym bardziej, że Gabriel przyspieszał.
— Gabriel — jęknąłem. Powtarzałem jego imię jak głupi. Zdawało mi się, że cały mój zasób słów gdzieś umknął, a pozostawało tylko to imię. W końcu puścił moje dłonie. Od razu przeniosłem je na jego krótkie włosy. A on złapał mocno moje biodra i kontynuował. Spojrzałem w dół, mniej więcej w tym samym czasie, gdy on uniósł wzrok. Jego czarne oczy obserwowały moje uchylone usta, zamglone oczy, roztrzepane włosy, jeszcze trochę mokre po prysznicu. — Gabriel… ach! — wygiąłem się ponownie. Co on robił? Jak to możliwe, że można dać tyle radości i przyjemności? — Ach! — zawyłem. Ponownie poczułem znajome uczucie. Po raz kolejny tego wieczora. I miałem już dość. Opadłem plecami na zimny blat, którego prawie nie poczułem. W końcu osiągnąłem szczyt przyjemności i jęknąłem głośno. Moim ciałem wstrząsnęła fala wielkiej przyjemności, której nigdy w życiu nie poczułem.
Oddychałem głośno, gdy uniósł głowę z głośnym popnięciem. Drżałem ciągle
i przełknąłem ślinę. Musiałem teraz wyglądać żałośnie, bo nie czułem żadnego mięśnia ciała. Mój organizm przeżył właśnie szok.
— Nie musiałeś… — szepnąłem.
— Cała przyjemność po mojej stronie — odparł. — Waniliowy smak… Cholera, wyglądasz tak dobrze.
Jęknąłem cicho, a miało to oznaczać mój cichy śmiech. Nagle odzyskałem siły
i usiadłem na stole. Gabriel uniósł brew, a ja go odepchnąłem lekko, aby samemu móc zeskoczyć. Byłem nagi. A on nie. Coś tu było nie fair.
Złapałem jego guzik, rozpiąłem rozporek I zdjąłem z niego spodnie. Miał na sobie ciemnoczerwone bokserki, które opinały jego muskularne uda, pośladki i wybrzuszenie. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i wylądowaliśmy na łóżku. Objąłem go ponownie, aby móc poczuć jego ciepłe ciało. Pocałowałem jego klatkę piersiową. Rozpaliła się we mnie gorąca chęć dania mu tyle samo przyjemności co on mi. Nie chciałem go zawieść. Dlatego całowałem każdy skrawek jego muskularnej klatki piersiowej. Unosiła się i opadała, gdy to robiłem. Oddech Gabriela przyspieszył. Zjechałem niżej. Przy jego kroczu poczułem intensywniejszy zapach, który zawrócił mi w głowie. A ciepło emanowało z tego miejsca
i czułem je na policzkach. Zadrżałem z ekscytacji i strachu. Powoli złapałem jego bokserki
i delikatnie je zsunąłem.
Nadszedł ten moment, gdy byliśmy przed sobą całkowicie nadzy. Pokazać się całym takim przed kimś? To dla mnie wiele znaczyło. Dlatego zamarłem. Gabriel usiadł
i patrzyliśmy sobie w oczy. Przejechał dłonią po moim policzku.
— Kontynuujemy?
Skinąłem głową. Przybliżył się i pocałowaliśmy się. Znów poczułem to ciepło. Objąłem jego silne ramiona i usiadłem na jego udach. Jego język wwiercił się w moje uchylone usta. Nie przeszkadzałem mu. Nie stawiałem oporu. Czułem lekkie łaskotanie, ale to tylko działało na mnie pobudzająco. Nachylił się, a potem ugryzł mojego sutka. Jęknąłem głośno.
— Dużo gryziesz…
— Lubię gryźć — wyznał i ugryzł ponownie. Lekki ból mieszał się z przyjemnością. Jego dłoń zjechała po moich plecach i złapał mnie za pośladki. Miał duże dłonie, dużo większe niż moje. Wróciliśmy do całowania. Zderzenia ust, zębów języków. Trochę mokro, ślisko, ciepło i brudno. Upadł na plecy, a ja na jego ciało.
Nie mogłem wytrzymać. Chciałem więcej. Zszedłem z niego. Odprowadził mnie zdziwionym wzrokiem, gdy podszedłem do stołu.
— Błagam, Gabriel — westchnąłem. Stanąłem tyłem do niego. Nie czekałem nawet trzech sekund, gdy poczułem go za sobą. Objął mnie i całował szyję. Jego męskość poczułem na dole pleców i aż drgnąłem. Parzyła jak reszta jego ciała. Swoją długą dłonią sięgnął po coś co trzymał w szafie. Przełknąłem ślinę i czekałem.
— Rozluźnij się — szepnął. Pokiwałem głową. Mówił ciepłym głosem, za którym ślepo podążałem. Potem poczułem jego palce w sobie. Były pokryte jakąś substancją i zrozumiałem co robi. Tak jak prosił, rozluźniłem się. Czułem jego ciepło. Jego słowa. Jego oddech na swoich włosach. Wszystkie te bodźce były o wiele silniejsze niż za dnia. Nie teraz, gdy nasze nagie ciała skrywały się w ciemności. Jedynie światła latarni pozwalały coś dostrzec. — Wszystko dobrze?
Skinąłem głową. Poruszałem biodrami, aby go zachęcić. Nacierałem na jego twardą męskość. Usłyszałem jak rozpakowuje prezerwatywę i nakłada ją na siebie. Potem sam wziął głęboki wdech i przybliżył się. Poruszał biodrami, aby jego penis ocierał się o moje pośladki. Jęknąłem, a on sapał coraz głośniej.
— Gabriel… — jęknąłem.
— Lubię, gdy wymawiasz moje imię — odpowiedział. — Powtórz.
— Ach… Gabriel…
— Kto zna cię najlepiej? — zapytał. Poczułem jego dłonie na ramionach.
— Ty…
Ugryzł mnie w szyję, a dłońmi zjechał w dół. Poczułem, ze nakierowuje się teraz, aby we mnie wejść. Pomimo jego słów, byłem zestresowałem. Gdy tylko poczułem jego oporne ruchy, zawyłem głośno.
— Szybciej…
— Jesteśmy niecierpliwy, hę? — spytał, drażniąc się. Poruszył się, a ja poczułem, że we mnie wchodzi. Z każdym powolnym i spokojnym pchnięciem był coraz głębiej. Oparłem ciężar ciała na dłoniach, które znalazły się na stole. Gabriel dalej napierał.
Ciało przecięła nuta bólu, ale i przyjemności. Otworzyłem szeroko usta, w które Gabriel włożył dwa palce. Polizałem je zostawiając na nich ślinę.
Krzyknąłem, gdy poruszał biodrami. Wbił się głębiej, a ja syknąłem. Ale podobało mi się to. Chciałem więcej. Poczułem jego ciepło ciała, które coraz bardziej zbliżało się do moich pleców. Aż w końcu… absolutnie nic nas nie dzieliło. Przytulił mnie mocno do siebie i chwilę trwaliśmy w tej pozycji, abyśmy obaj mogli przyzwyczaić się do nowych doświadczeń. Do nowych uczuć. Czułem jego oddech na włosach, na szyi. I czułem jego w sobie.
Poruszył się powoli. Oboje jęknęliśmy głośno. Jego ponowny ruch sprawił, że cały zadrżałem, ale i nim wstrząsnęła fala przyjemności. Zaczęliśmy współpracować ze sobą. Nasze ruchy bioder stały się synchroniczne, aż w końcu złapaliśmy wspólny rytm.
— Cholera — zasyczał mi nad ramieniem. — Cholera…
Każdy centymetr jego męskości sprawiał, ze eksplodowała we mnie przyjemność. Niemożliwa do opisania. Ponownie oparłem się o stół, a Gabriel zaraz za mną. Jego ruchy stawały się coraz bardziej zdecydowane i silne. Ocieraliśmy się ciałami, czułem jego ciężar na swoich plecach. Utrzymywaliśmy tę pozycję, nie zwracając na to, że stół drży, trzęsie się
i chybocze. Pojawiły się na nim spadające z nas krople potu. Desperacko zacisnąłem na nim moje dłonie.
Gabriel przyspieszył. Jęczał głośno, szeptał moje imię, a to zapewniało mnie, że przeżywa tyle samo przyjemności co ja. Zanurzył swoją twarz w moim ramieniu. Musiał słyszeć moje gorączkowe sapanie.
 Objął mnie mocno, a drugą ręką zjechał do mojego krocza. Złapał męskość i zaczął poruszać dłonią w rytm swoich ruchów. Szlag. Teraz przyjemność sączyła się z dwóch źródeł.
Nie wytrzymałem. To było dla mnie za dużo jak na pierwszy raz. Po raz drugi tego wieczora osiągnąłem orgazm. Zawyłem głośno, wymawiając imię mojego chłopaka. Niestety nie mogłem kontrolować tego, gdzie leci moje nasienie. Gabriel przyspieszył i również i on zawył. Poczułem jak drży. Jak jego ciałem wstrząsnęły spazmy poorgazmowe. To było dla niego coś nowego dlatego staliśmy tak jeszcze kilka minut i głośno oddychaliśmy.
Opadłem na chłodny blat stołu, a Gabriel zaraz za mną. Czułem jego ciało na plecach. Łapał oddech jakby właśnie skończył ciężki trening.
— Mój — szepnął do mojego ucha. — Tylko mój…
Pokiwałem głową, bo nawet nie miałem siły nic powiedzieć. Ugryzł mnie w ramię, zostawiając kolejny czerwony ślad. Objął mnie mocno i razem ześlizgnęliśmy się ze stołu. Opuścił moje wnętrze i przeszliśmy kilkoma krokami do łóżka. A raczej to on mnie niósł, gdyż nie było to dla niego problemem.
Położyliśmy się obok siebie i całowaliśmy się. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie tu miało miejsce. Pragnąłem w tych pocałunkach wyrazić całą wdzięczność. Przerwaliśmy, aby złapać oddech i próbowaliśmy uspokoić nasze wydechy. Obserwowałem go uważnie, gdy na jego twarzy pojawił się uśmiech i pocałował mnie w spocone czoło.
— Jesteś mój… — westchnął zadowolony.
— Jestem — przyznałem. Opadłem ze wszystkich sił. Poczułem jeszcze, że Gabriel przykrywa nas kołdrą. Zasnąłem w jego objęciu.
Gdy rano się obudziłem, Gabriela nie było w łóżku. Usiadłem i zdałem sobie sprawę, że jestem cały nagi. Trochę obolały, a na ciele mam czerwone ślady po zębach Gabriela. Przeciągnąłem się zadowolony. Usłyszałem odgłosy w kuchni i ciche pogwizdywanie.
Wstałem, ubrałem się w bokserki i t—shirt, który wczoraj podał mi Gabriel, ale nie miałem jeszcze okazji go założyć. Przywitałem Leo, krótkim podrapaniem za uchem
i stanąłem w drzwiach kuchni. Obserwowałem jak Gabriel, ubrany w bokserki i swój t—shirt robił śniadanie. Spojrzał na mnie i zachichotał.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry — odpowiedziałem. Przyglądał mi się jeszcze parę chwil.
— Jesteś strasznie rozczochrany — stwierdził.
— Wczoraj trochę zaszalałem…
Uśmiechnął się i zręcznie pokroił pomidora.
— Seksowanie wyglądasz w moim t-shircie — dodał, zarumieniony. Uśmiechnąłem się lekko.
W powietrzu unosił się zapach smażonego jajka i tostów. Mój żołądek zagrzmiał głośno. Gabriel uśmiechnął się.
— Jeszcze kilka minut — zapewnił. Podszedłem do niego i objąłem go od tyłu. Pocałowałem jego plecy przez materiał koszulki.
— Dziękuję. To było piękne doświadczenie… przeżyć je z tobą.
— Tsk! Głupek — westchnął. — Nie musisz mi dziękować. Rany, tylko ty możesz mówić takie krępujące rzeczy…
Pocałowałem go jeszcze raz, stając na palcach, aby dosięgnąć szyi.
— Przygotujesz stół? — zapytał. — Sztućce i talerze są w tej szafce.
— Jasne — pokiwałem głową.
Zgarnąłem rzeczy i ruszyłem do jego pokoju. Zatrzymałem się i westchnąłem. Zaraz za mną szedł Gabriel z patelnią jajecznicy i talerzem z tostami.
— Hę? Co jest? Czemu się zatrzymałeś?
— Chyba nie zjemy tu śniadania… — odparłem. Gabriel spojrzał na stół i obaj oblaliśmy się rumieńcem. Po naszej wczorajszej przygodzie, na stole zostały białe dowody.

2 komentarze:

  1. Jak ja uwielbiam końcówkę tego rozdziału, wstanie, bycie rozczochranym i ten stół... kwintesencja ich przygody :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, oooo jestem... tak brak mi słów to po prostu było piękne, cudowne ten sen Nataniela ach czekalam aż złapie za rękę Gabriela i pocałuje tak jak we śnie... a potem, tak rozczochrany i ten stół to kwintensencja tego, co się działo w nocy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń