sobota, 28 marca 2020

Gorąca czekolada - EPILOG - Ich szczęście


EPILOG 
Ich Szczęście

— Ludzie zbyt frywolnie traktują swoją wolność wypowiedzi… Wolę wykonywać moje sprawy w ciszy niż dać się rzucić w wir komentarzy i domysłów. Bo ludzie są głupi, po prostu. Poza tobą.
— Och, dziękuję. — Kajetan uśmiechnął się delikatnie, ale patrzył na przyjaciela z politowaniem w oczach. To zachowanie było już nawykiem dla bruneta.
— Mówię tylko, że jeżeli ludzie pomyślą, mogą wygłaszać swoje zdanie! Ale problemem jest to, że ludzie nie myślą! Strasznie mnie to drażni. W końcu po to ludzie są wolni! Aby myśleć!
— Doprawdy? — zapytał Kajetan, nie patrząc już na przyjaciela. Jego wzrok skupił się na wielkich saniach, do których doczepiony był rząd rozglądających się psów. Ich oddechy widać było w postaci pary wodnej, gdy wszystkie wywaliły jęzory z pysków. Padający śnieg zatrzymywał się na ich czarno-białych futrach.
Przy jednych z takich sań kucał Sylwester, poprawiając coś przy nich. Coś czego Kajetan nie mógł dostrzec. Właściwie to pewnie by nie poznał Sylwestra, gdyby nie to, że został wcześniej poinformowany jaki jest jego numer sań. Piękna, czarna siódemka widniała teraz na plecach starszego brata jego przyjaciela.
— … jak ja, to by nie dochodziło do takich irytujących anomalii! — żalił się dalej Seweryn. Kajetan pokręcił głową.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że pragniesz, aby ludzie myśleli, bo są wolni, ale potem zaznaczasz, że mają myśleć jak ty? To tak jakby się wyklucza.
Seweryn już otworzył usta i zawahał się. Zmarszczył czoło i odwrócił wzrok, przeczesując teraz tor wyścigowy. W powietrzu unosił się zapach jakiejś ciepłej potrawy, ale niestety towarzyszył mu też zmasowany odór psich futer. Seweryn zmarszczył ostentacyjnie nos.
— Boże, jak ja nie cierpię tego zapachu… Wystarczy, że pół domu tak śmierdzi…
— Mi nie przeszkadza — zaznaczył Kajetan.
— W ogóle, po co tu przyjechaliśmy? — zapytał zdenerwowany Seweryn. — Naprawdę chcemy patrzeć jak mój brat bestialsko traktuje psy w tych… rydwanach.
— Zaprzęgach.
— Jeden pies — wzruszył ramionami.
— Zaprosił nas, abyśmy popatrzyli na ciekawy sport. Głupio nie skorzystać — oznajmił po raz kolejny tego dnia Kajetan. Był już nieco zmęczony powtarzaniem się. — Nie musisz tu być.
Seweryn wywrócił oczami.
— Muszę, bo namówiła mnie Klara. Swoją drogą, gdzie oni są? — stanął na palcach, aby móc lepiej rozejrzeć się po tłumie ludzi. Okazało się, że wyścigi psich zaprzęgów były popularniejsze niż przypuszczali.
— Poszli po coś ciepłego do picia. — Kajetan znów przeniósł wzrok na Sylwestra. Ten tym  razem głaskał psy, a potem stanął przy saniach, poprawiając wielkie gogle. Rozejrzał się po swoich rywalach od niechcenia, ale tak naprawdę przeczesywał wzrokiem publikę. Dopiero gdy natknął się na oczy Kajetana, uśmiechnął się i uniósł ukrytą w rękawicy dłoń, aby móc pomachać. Kajetan odmachał mu i uniósł kciuki, aby życzyć powodzenia. — Sylwester ci macha — poinformował uprzejmie przyjaciela, który dalej rozglądał się po tłumie.
— Dobrze, może stąd odleci jak zacznie to robić odpowiednio szybko — rzucił, nie patrząc nawet w kierunku brata.
Kajetan westchnął ciężko. Przez ostatnich kilka dni dostrzegł w zachowaniu Sylwestra ciekawą zmianę. Przede wszystkim, zaczął on kontaktować się ze swoim młodszym bratem, który tego zupełnie nie doceniał, czego przykładem było jego zachowanie sprzed chwili. Kajetan nie wiedział czy to magia świąt czy jakieś inne wydarzenie w życiu Sylwestra, ale odkrył, że jest on naprawdę ciekawym i fajnym chłopakiem.
Przed Bożym Narodzeniem napił się z nim kawy i jedna rozmowa pozwoliła mu ocenić, że Seweryn zawsze przedstawiał brata w nieco ciemniejszym świetle niż był naprawdę. Nie dostrzegł takich zachowań jak skłonność do przemocy i przeklinania.
Początek spotkania był nieco krępujący, ale w miarę jak rozmowa się ciągnęła, zmieniła się w dwugodzinną dyskusję. Poruszyli wtedy kilka ciekawych tematów — w tym studia, matury, hobby. To właśnie głównie dzięki tamtej rozmowie znaleźli się teraz na wyścigach psich zaprzęgów.
— Jest i moja luba — stwierdził z ulgą Seweryn. Powrócił do swojej poprzedniej pozycji, dalej ignorując brata, który teraz był zajęty już czymś innym. — Zacząłem się martwić…
— O mnie? — zapytała Klara, niosąc w dłoniach dwa kubki herbaty. Podała jeden z nich Sewerynowi.
— O herbatę.
Dziewczyna westchnęła i upiła łyk. Gdy to robiła zaraz przy niej pojawili się Amadeusz wraz z Wojtkiem. Oni również mieli herbatę w dłoniach, a Amadeusz dodatkowy kubek podał Kajetanowi. Podziękował za to i w piątkę wrócili do obserwowania przygotowań. Start miał się odbyć już za kilka minut.
— Trochę zimno, co? — zagaił Amadeusz, a to sprowokowało Wojtka, by stanął bliżej niego.
— Uroki zimny — oznajmił Seweryn. — O nie… — jęknął, gdy zauważył zbliżającego się Sylwestra. Wyprostował się dumnie, opuszczając kubek z herbatą, prawdopodobnie na znak, że nie ma zamiaru się nią dzielić.
— Ha, ha! Przyszliście! — rzucił do wszystkich, ale i tak skupiał wzrok na Kajetanie. Cała piątka skinęła głowami, mniej lub bardziej ochoczo. — Super. Jak już wygram…
— Jeżeli — wtrącił złośliwie Seweryn.
— Jak — podkreślił z mocą. — Jak już wygram, może chcecie gdzieś wyskoczyć? — zapytał. To pytanie było tak dziwne, że teraz to cała piątka uniosła brwi. Sylwester najwidoczniej bardzo chciał się z nimi zaprzyjaźnić, ale jeszcze nie rozumieli dlaczego.
— Przykro nam. — Jako pierwszy odezwał się Kajetan. — Dzisiaj mamy nieco spóźnioną wigilię u JazzGocie.
— Ach…? — posmutniał szczerze, ale szybko wrócił do swojej nonszalancji. — No spoko, myślałem, że chcielibyście wyskoczyć na piwo… No nic, trzymajcie kciuki! — skinął głową i oddalił się szybko, pozostawiając resztę w stanie zaskoczenia, które odebrało im mowę na minutę.
— On coś knuje — syknął Seweryn, obejmując Klarę. — Mój brat znowu chce mi dopiec i nawet nie wiem jak! Pomyślałbym, że chce podbić do Klary, ale przecież to pedał…
— Hej. — Amadeusz i Wojtek spojrzeli na niego w tym samym momencie.
— Przepraszam. Przecież on woli ssać….
— Seweryn — uciął mu Kajetan.
— Dobra, dobra! — westchnął ciężko. — W takim razie wychodzi na to, że chce podbić do Amadeusza.
— Szczerze w to wątpię — oznajmił Amadeusz, machając dłonią. Wojtek uniósł czujnie wzrok, rozglądając się za potencjalnym rywalem. Stanął jeszcze bliżej Amadeusza.
— W takim razie… — Seweryn przeniósł wzrok z Amadeusza na Kajetana. — Zostajesz ty.
Kajetan roześmiał się cicho.
— Seweryn, twój brat nawet mnie nie lubi — przypomniał.
— No tak, racja. Sylwester lubi tylko swoje psy — zamyślił się chwilę. — Poddaję się.
— Może zamiast szukać dziury w całym, spojrzysz na to nieco inaczej? — zaproponowała Klara.
— Jak inaczej? Da się inaczej?
— Może Sylwester, po prostu i najzwyczajniej w świecie, chce spędzić z tobą trochę czasu?
— Bo uwierzę — prychnął.
— Przecież sam chcesz z nim spędzać czas — zauważył Amadeusz, nie patrząc na niego.
— Proszę? Nie!
— W takim razie, co tu robisz? — zapytał, teraz zerknąwszy mu w oczy. — Zluzuj i ciesz się możliwością oglądania psich wyścigów.
Fakt, że Amadeusz mówił do kogoś „zluzuj”, był o wiele bardziej znaczący niż to, iż miał rację. Seweryn prychnął w odpowiedzi, ale już nic nie powiedział. Denerwowało go to, że ktoś kto kilka miesięcy temu zachowywał się jak zombie teraz radził mu jak podchodzić do życia.
W końcu poddał się i dołączył do wiwatującego tłumu. Wyścigi psich zaprzęgów rozpoczęły się.

***

Tego samego dnia, wieczorem, siedzieli w JazzGocie, spotykając się, by móc wymienić się prezentami. Amadeusz złamał zasadę sekretnego Mikołaja i kupił każdemu po drobiazgu, mimo że wylosował Wojtka.
 — Ech… nie zrozumiałeś zasad gry, co? — spytał Seweryn, przyjmując swój prezent.
— Zrozumiałem. Jednak bardzo chciałem wam wszystkim podziękować za to, że jesteście. Dlatego każdy z was otrzyma prezent.
— Och, Amadeo, to urocze — przyznała Klara, wysyłając mu buziaka.
— To prawda. Dziękujemy, Amadeo. — Kajetan jak zwykle był przemiły. Wojtek nachylił się do Amadeusza i szepnął mu coś do ucha. Cokolwiek to było, Amadeuszem delikatnie wstrząsnęło.
W miarę jak rozpakowywali swoje prezenty, zabawa trwała dalej. Zamówili sobie po swoim ulubionym napoju, a Sebastian pozwolił im skorzystać z instrumentów, o ile będą grali tylko jazz.
— Dziękuję za pałeczki. — Wojtek nachylił się do Amadeusza i pocałował go w policzek. Nauczyli się, że w JazzGocie mogli swobodnie wyrażać swoje uczucia względem siebie, dlatego tak chętnie tutaj przesiadywali.
— Pomyślałem, że ci się przydadzą, skoro grasz na perkusji — odpowiedział. — Z resztą, chciałem abyś często z tego korzystał i było praktyczne.
Wojtek jeszcze raz przejechał wzrokiem po długich i lśniących pałeczkach do perkusji. Jeszcze widać było na nich świeży lakier.
— Jest. Dziękuję. — Ponownie go pocałował. — Może od razu przetestuję? — zakręcił nimi między palcami i wystrzelił na scenę, gdzie właśnie Klara i Seweryn przekomarzali się o coś. Amadeusz uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na Kajetana. Pokryty piegami brunet właśnie przeglądał książkę, którą dostał od Wojtka.
— Podoba się? — zagaił.
— Jasne! — pokiwał głową, uśmiechając się uroczo. — Dzięki niej mam już całą serię. Zabiorę się za nią jeszcze przed Nowym Rokiem.
W tym momencie rozbrzmiała perkusja i Amadeusz spojrzał na scenę. Jego chłopak właśnie wygrywał pojedyncze dźwięki, a Klara i Seweryn stali obok, doradzając mu. Amadeusz uśmiechnął się.
— Nowe pałeczki? Idealny prezent dla perkusisty — przyznał Kajetan.
— Hm… Tak, ale nie będę wiedział co mu kupić za rok. Pałeczki dwa razy pod rząd? To tak jakbym się nie przykładał.
— Wow. Za rok. Planujesz aż tak daleko? — uśmiechnął się.
— To źle?
— To bardzo dobrze! — zapewnił Kajetan. — Miło jest czegoś takiego posłuchać.
Amadeusza drgnął, a potem przysunął się do Kajetana, nachylając się do niego konspiracyjnie. Chłopak zmarszczył czoło, zaskoczony.
— Hm? Coś się stało?
— Chyba widziałem Sylwestra za oknem — szepnął. Kajetan ledwo się obrócił, a do JazzGotu wpadło zimne powietrze, przez raptownie otwarte drzwi. Wzrok nie oszukał Amadeusza, faktycznie widział Sylwestra. Tylko tym razem ładnie ogolonego, w płaszczu, eleganckich spodniach i włosach misternie ustawionych, najpewniej przy pomocy wiatru. Rozejrzał się, a gdy natrafił spojrzeniem na Kajetana i Amadeusza, uśmiechnął się i ruszył do nich. Wymienili się szybkim spojrzeniem.
— Cześć — przywitał się, zdejmując płaszcz. — Jest szansa, że mogę się przysiąść?
— Erm… — zaczął Amadeusz. Czuł się odrobinę ignorowany, bo mimo że pytanie zostało rzucone w przestrzeń, to Sylwester uparcie patrzył tylko na Kajetana.
— Myślę, że nie będzie z tym problemu — zapewnił Kajetan, robiąc Sylwestrowi miejsce, bo sam wstał. — W końcu to wigilijne spotkanie, zawsze znajdzie się miejsce dla niezapowiedzianego gościa. Erm… idę do łazienki, więc rozgość się — dodał po chwili i odszedł. Sylwester wypuścił powietrze i opadł na kanapę. Pomachał Sewerynowi, który teraz niezadowolony patrzył na niego ze sceny.
— Nie jesteś tu przypadkiem — oznajmił Amadeusz.
— Hę? — Nawet dobrze udawał zaskoczonego. — Co ty gadasz, Amadeo?
— Ostatnio zrobiłeś się podejrzanie miły i otwarty dla nas. Jest tylko jeden powód takiego zachowania. Wiem, bo sam tego doświadczyłem — dodał szybko, gdy Sylwester już chciał coś odpowiedzieć. — Musiałeś kogoś polubić.
Sylwester zmrużył oczy.
— Lubię tylko…
— … twoje psy, tak, wiem — przyznał Amadeusz. — Jednak wśród nas jest jeszcze ktoś kto ma bardzo psią cechę.
Sylwester teraz odchrząknął i pokręcił głową.
— Nie wiem o czym mówisz…
— Kajetan, zgadza się? — zapytał w końcu. Nie było to złośliwe pytanie, można nawet było w nim wyczuć troskę. Sylwester za to milczał, nie chcąc zaprzeczać ani przytakiwać. Spojrzał gdzieś w bok, a Amadeusz nie mógł się nadziwić jak bardzo ten Sylwester różnił się od tego, kiedy wpadli na siebie pierwszy raz.
— Ziom, to nie tak… — zaczął niezręcznie. Amadeusz uniósł brew. — Po prostu… Nie wiem czy go lubię czy nie — przeczesał dłonią włosy, które teraz były w jeszcze większym nieładzie niż przed chwilą. — Tylko myślę o nim cały czas, nie potrafię się na niczym skupić, a poza tym moim jedynym pragnieniem jest wycałować każdy pieg na jego ciele — wypalił szybko, po czym jęknął i spojrzał na Amadeusza z przerażeniem. — Nie mów tego nikomu, bo nie żyjesz.
— Kto nie żyje? — usłyszeli pytanie i obaj drgnęli.
Przy stoliku stanął Kajetan, uśmiechając się delikatnie.
— Bob Marley. — Sylwester nawet nie zamrugał oczami.
Amadeusz odchrząknął, gdy Kajetan wrócił na miękkie miejsce w loży. Przeprosił ich i wstał od stołu, kierując się na scenę. Teraz siedział tam jedynie Wojtek, bo Klara poszła porozmawiać z Sewerynem na osobności. Wojtek uśmiechnął się.
— Są świetne, dzięki — uniósł pałeczki.
— Cieszę się — skinął głową. — Sylwester przyszedł.
— Widziałem… — burknął ponuro. — Nie podszedłem, bo starałem się nie być zazdrosnym chłopakiem.
— I jak ci idzie?
— Cieszę się, że odszedłeś od stolika — odetchnął z ulgą. — Chociaż teraz zostawiłeś tam Kajetana na pastwę losu.
Amadeusz obejrzał się przez ramię. Skrępowany Sylwester mówił coś Kajetanowi, bawiąc się nerwowo swoimi palcami. Kajetan uśmiechał się delikatnie, kiwając głową. Zdecydował, że jednak  nikomu nie powtórzy tego co powiedział Sylwester. W końcu dzięki tej relacji, wychodził nieco na prostą, przestając być dupkiem. Chociaż, czy warto poświęcać Kajetana?
Z drugiej strony, Kajetan już zapanował nad Sewerynem. Czemu miałoby się mu to nie udać z Sylwestrem? Kajetan chyba jako jedyny potrafił dotrzeć do każdego z czwórki braci.
— Amadeo?
— Hm? — wrócił spojrzeniem do Wojtka.
— Pytałem się czy nie chcesz się ze mną napić gorącej czekolady?
Amadeusz uśmiechnął się i skinął głową.
— Z wielką chęcią.
Dziesięć minut później, cała szóstka siedziała przy jednym stoliku. Seweryn i Sylwester kłócili się o coś. Siedzący pomiędzy nimi Kajetan próbował załagodzić spór, wtrącając się co jakiś czas i podsyłając rozwiązanie problemu. Znudzona humorem swojego chłopaka Klara, sięgnęła po książkę Kajetana i przeglądała ją, co jakiś czas szturchając Seweryna w ramię.
Wojtek siedział z brzegu i obejmował jedną ręką Amadeusza. Obaj byli wsłuchani w jazzowy utwór Cantaloupe Island Herbiego Hancock’a, który leciał właśnie z głośników w kawiarni. Odkryli go we dwójkę całkiem niedawno, gdy spędzali wspólnie jedno z tych leniwych popołudni.
Amadeusz nie mógł być teraz bardziej szczęśliwy.


***

— Kajetan!
Zaskoczony chłopak podskoczył i prawie upuścił klucze do klatki schodowej. Obejrzał się za siebie, rozpoznając głos. Ku niemu kroczył szybkim krokiem Sylwester. Kajetan zmarszczył czoło. Opuścił klucze i uniósł pytająco brew.
— Sylwester…? Co tu robisz? Myślałem, że zostałeś w JazzGocie — zaczął, gdy wysoki chłopak stanął dosłownie metr od niego. Przerwał, gdy Sylwester sięgnął do kieszeni i wyjął z niej mały prezent, ozdobiony w złotą kokardę.
— Proszę. Wszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia! — wyrzucił z siebie całkiem szybko. Kajetan przez chwilę nie wiedział co zrobić. Powolnym ruchem ręki sięgnął po podarunek.
— Dziękuję, ale… ja nic dla ciebie nie mam. Nie wiedziałem, że…!
— Trudno — wzruszył ramionami, przerywając mu. — Po prostu otwórz i się ciesz.
Kajetan przeniósł wzrok na ładne pudełeczko. Uśmiechnął się delikatnie.
— Dziękuję. Prawdę mówiąc nie rozumiem czemu to robisz. — Kajetan przejechał palcem po pudełku i uśmiechnął się nieśmiało. — Jeżeli chcesz, abym powiedział odrobinę miłych słów Sewerynowi, z chęcią to zrobię. Nie chcę patrzeć jak bracia się kłócą czy coś… Wstawię się za tobą.
Sylwester uniósł brew i ledwo co powstrzymał ochotę, aby się na Kajetana rzucić. Nie dość, że uroczo nie wiedział o co chodzi, to jeszcze nie chciał, aby Sylwester kłócił się z bratem. Kompletnie nie zauważał jakiegoś profitu dla siebie.
— Nie o to chodzi — prychnął Sylwester. — Z braćmi jakoś się dogaduję. Prezent daje tobie. Bez podtekstów. Nie musisz się wstawiać za mnie przed Sewerynem…
— Nie? — zdziwił się. — W takim razie… — zmarszczył czoło.
— Miałeś kiedyś ochotę zrobić coś czego mógłbyś później żałować? — zapytał Sylwester, ponownie mu przerywając. Poruszał się nerwowo. — Spontanicznie, nie myśląc o konsekwencjach?
— Ha, ha. Nie. A ty? — uśmiechnął się.
— Teraz o tym myślę — wyznał.
— Teraz? — zdziwił się ponownie. — Ale…
Nie dokończył, bo Sylwester pochylił się i pocałował go w usta. Kajetan otworzył szeroko oczy, szczerze zaskoczony. Zarost Sylwestra przyjemnie drapał go w okolice pieszczonych warg. Nie był to długi pocałunek. Zaledwie kilka sekund, ale zdawały się trwać wieczność. W końcu Sylwester wyprostował się i odchrząknął głośno.
Kajetan wpatrywał się w niego z szokiem wypisanym na twarzy. Nie dlatego, że pocałował go mężczyzna. Dlatego, że spośród wszystkich osób na ziemi, pocałował go Sylwester. A dałby sobie rękę uciąć za to, że Sylwester go nie lubi… Nigdy nie lubił.
Mimo, że otwierał usta, żadne słowa z nich nie wychodziły. Sylwester uśmiechnął się, będąc wdzięczny, że Kajetan nie uciekł ani go nie odtrącił. Chociaż skory do rozmowy też nie był.
— Po prostu chciałem, abyś wiedział co czuję.
Kajetan odchrząknął.
— To… wow… ech… zaskoczenie, nie powiem… — przyznał. — Nigdy tak na ciebie nie patrzyłem… Znaczy! Jesteś Sylwester, starszy brat Seweryna i…
— Spójrz na mnie trochę inaczej — poprosił. — I kogo widzisz?
Kajetan ocknął się. Oślepiające, białe światło jakby zamazało Sylwestra. Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Krzyknął i usiadł na swoim łóżku. Był prawie zawinięty w swoje prześcieradło. Najprawdopodobniej znów się rzucał we śnie. Jednak nie to go teraz martwiło.
Sen, który śnił przed chwilą... Czemu Sylwester?
Odpowiedź nadeszła po chwili, gdy zawibrował jego telefon. Nieco otępiały sięgnął po niego i odczytał wiadomość.


Wiadomość od: Sylwester
Wesołych Świąt i udanego Sylwestra, Piegusku! ;]


— Och — westchnął Kajetan. Poczuł jakby właśnie doznał olśnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz